Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Moschino – Pink Bouquet edt

Już przez parę dni zabierałam się do napisania tej recenzji. Nie wiedziałam za bardzo co myśleć o Pink Bouquet, bo przy każdym teście wydawał się inny, raz lepszy – raz gorszy. Na szczęście wyciągnęłam kilka wniosków i wiem już co z różowym bukiecie piszczy.

 


Zdjęcia reklamowe pokazują nam młodą, piękną damę z niewyraźną miną. Taki dokładnie jest ten zapach. Specjaliści od reklamy świetnie uchwycili esencję nowego pachnidła Moschino. Jest różowo i ładnie, ale też trochę niechlujnie i nieoptymalnie.

Nuty zapachowe:
Nuta głowy: ananasowy sorbet, malinowy sorbet, bergamotka
Nuta serca: różowa konwalia, jaśmin, płatki piwonii, fiołek
Nuta bazy: piernik, brzoskwinia, piżmo

Początkowy taniec ananasowego soku z puszki z konwaliami jest całkiem przyjemny. Na scenie pojawiają się nuty dające jedynie wrażenie jaśminu i fiołka i całkiem nie najgorzej sobie radzą. Ale potem pojawia się straszna nuta ciężkiej słodyczy (czyżby obiecany piernik?) w zalewie owocowej. Niestety im dłużej Pink Bouquet utrzymuje się na skórze, tym trudniej odszyfrować owoce pływające w nim. 


Sam pomysł nie jest zły. Jednak o wiele lepiej byłoby, gdyby kwiaty były tutaj mocniejsze i bardziej agresywne. Zapach jest mdły, prostolinijny i zmierzający do zapachu odświeżacza powietrza. Nie ma wyraźnych owoców, nie ma wyraźnych kwiatów. Nic ciekawego. Pink Bouquet to nieudana i daleka kuzynka Oh, Loli.

Trwałość: ok 4 godzin.

Tagi: ,

Podobne wpisy