Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Gucci – Gucci Guilty Black Pour Femme

Jedna z najbardziej oczekiwanych premier perfumeryjnych, zapach który rozczarował wielu, szczególnie zwolenników Gucci Guilty. Kręcenie nosem i niezadowolenie. Bardzo się cieszę, że nie jestem w stanie się z tymi osobami zgodzić. Uwielbiam się nie zgadzać 😉

Zacznę od tego, że nie jestem fanką złotego Guilty. Zapach bardzo mi się podoba, uwielbiam podziwiać go na innych. Sama jednak nigdy do niego nie dorosłam, był dla mnie zbyt przytłaczający. Kiedy dowiedziałam się, że Gucci szykuje nową odsłonę Guilty byłam zadowolona, ale nie miałam wielkich oczekiwań.

Nie pospieszyłam niezwłocznie do perfumerii w poszukiwaniu tych perfum, stwierdziłam że będzie na to lepsza chwila. W międzyczasie przeczytałam kilka recenzji, które skutecznie zniechęciły mnie do pokochania tego zapachu. Postanowiłam jednak, że dam mu szansę. Niech się 'winny’ broni.

W jednym zdaniu? Gucci Guilty to pewna mieszanka pudrowej sztuczności z lekką, uwodzącą słodyczą i pikantną otoczką.

Puder w odcieniach różu osiada na skórze ukazując wdzięczne wydanie czerwonej porzeczki (raczej nie czerwonych jagód) i maliny. Od razu muszę podkreślić, że nie jest to w żadnym wypadku odtworzenie świeżych, soczystych owoców, a raczej ich interpretacja w świecie kosmetyków kolorowych. Owoce pachną pudrowo, słodko i chemicznie.

Gdzieś po około kwadransie (czyli wtedy, kiedy Guilty Black może zanudzić na śmierć) wyłania się bardziej „orientalne” oblicze kompozycji. Skąd ten cudzysłów? Określanie tego zapachu orientalnym to duże nadużycie, jednak rozumiem dlaczego producent posłużył się własnie tym słowem. Bo jest popularne, bo ma sprawić, że klientka będzie przekonana, że wącha coś wyjątkowego, coś co z pewnością nie przekona przeciętnego nosa.
A prawda jest taka, że szczytem „orientalności” tego zapachu jest zakurzona paczula, nafaszerowana różowym pieprzem i przykryta słodką brzoskwinią o nadgniłym wnętrzu. Jest słodko, pieprznie i nijako.

Baza Guilty Black pokazuje nam słodycz kosmetycznego pudru w asyście niewyraźnej ambry i fiołka. I to zakończenie przypadło mi do gustu. Trwałość – 6/7 godzin – całkiem ok, jak na wodę toaletową.

Na podsumowanie. Nie jest to nic odkrywczego, nie jest to nic zachwycającego. Muszę jednak stwierdzić, że Guilty Black to zapach intrygujący, ciekawy i seksowny w bardzo oczywisty i mało wyrafinowany sposób. Brakuje mu tego „czegoś” i zapewne nie dorównuje złotemu Guilty, ale idealnie sprawdza się w roli niegrzecznej, młodszej siostry, która uciekła na dyskotekę mając na sobie zbyt dużo pudru. 😀 (Naprawdę nie wiem dlaczego bronię zapachu, który podsumowałam używając tych właśnie słów. To chyba hormony.)

Polecam przetestowanie 🙂

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: różowy pieprz, czerwone jagody
Nuty serca: malina, brzoskwinia, lilia, fiołek
Nuty bazy: paczula, ambra

Tagi: ,

Podobne wpisy