Sarah Jessica jest inspiracją dla wielu kobiet. Nie tylko przez rolę Carrie Bradshaw, która (podobno) budzi pozytywne emocje i sentymenty. Parker to ikona mody. Potrafi ubrać się bardzo klasycznie, a zaraz po tym wskoczyć w coś całkowicie niespodziewanego, kontrowersyjnego. Sama nie wiedziałam czego się spodziewać po perfumach Lovely – jej największym hicie perfumeryjnym.
Lovely to perfumy, które bardzo łatwo się nosi. Mogą być zapachem do biura, eleganckiego stroju, na wielkie wyjście, a także do białego t-shirta i ulubionych jeansów. Jest w nim coś dla każdej kobiety, pod warunkiem, że lubi piżmowe, pieprzne zapachy.
Lovely to przede wszystkim piżmo. Świeże, silne, kobiece. Wyobraźcie sobie żakiet Chanel, skropiony piżmem. Najbardziej oczywista klasyka, która zawsze działa. Połączenie bezbłędne. Tak samo jest z Lovely. Nie ma w nim nic z taniego detergentu na niedokładnie wypłukanych spodniach, ani też odświeżacza powietrza. Jednak początkowo to głównie martini i bergamotka sprawiają, że Lovely wywołuje reakcję ”wow”. Kwaśne mandarynki lekko skrapiają bergamotkę, a najważniejszym składnikiem od tej pory staje się lawenda. Dumna, głośna, pełna przepychu. Napoleon z pewnością by nią nie pogardził. Cały by się w niej wykąpał i jeszcze trochę wypił (podobno tak robił).
Wraz z rozwojem kompozycji zapach staje się bardziej miękki i puszysty. Daje poczucie komfortu przez ziemistą paczulę i kremową orchideę. Właśnie na tym etapie wspaniale sprawdzi się jako kompan na leniwy, depresyjny dzień. Będzie wsparciem i motywacją do obudzenia się. Nuta białego pieprzu dodaje pazura, dzięki któremu Lovely nie można się znudzić. Jest ciepły, przyjemny ale charakterny. Otula i dodaje poczucia bezpieczeństwa, ale nie jest bezpieczny. Aby go nosić trzeba mieć trochę odwagi. Kiedy kurz osiądzie na paczuli, Lovely ulatnia słony aromat cedru i piżma. W tle czuję ambrę, ale nie jest ona plastyczna, nie budzi spektakularnych skojarzeń bądź odczuć. Sól i piżmo to nuty, które pozostają ze mną do samego końca.
Lovely to zapach naprawdę dobry i ciekawy. Może szczycić się dobrą projekcją i trwałością – do 8 godzin. Jest odważny, ale nigdy nie sprawia wrażenia „przecudowanego”. Wśród zapachów gwiazd jest na pewno jednym z lepszych. Nie ma w nim za grosz słodyczy – a to już w tej kategorii ewenement. Nie ma żadnych ulepionych owoców, ani idących na kompromis bezpiecznych akordów, znanych z największych perfumeryjnych klasyków. Naprawdę warto jest poznać Lovely, aby przekonać się, że zapachy gwiazd mogą być dobre. Znam wielu perfumomaniaków, którzy siedzą właściwie tylko w niszy, ale flakonik Lovely posiadają i bardzo cenią.
Zrobiłam mały research i dowiedziałam się, że Jessica była bardzo zaangażowana w pracę nad swoimi perfumami. Tak było w przypadku Lovely i Covet. Po całej kontrowersji spowodowanej reklamą perfum Covet, oraz po klapie sprzedażowej tych zapachów, firma produkująca je zażądała, aby Parker zmieniła podejście do tworzenia perfum. Miała obniżyć swoje standardy i zapomnieć o ambitnych zapachach, a zająć się tworzeniem wizji czegoś, co trafi do mas i … po prostu się sprzeda. Podobno zrezygnować nie mogła (kontrakt), ale postanowiła wycofać swój kreatywny wkład. Straciła do tego wszystkiego zapał i przestała angażować się w tworzenie swoich zapachów, stała się raczej ich uśmiechniętą twarzą.
Smutne, prawda?
Tagi: Recenzje, Sarah Jessica Parker, Strefa Gwiazd