Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Kylie Minogue – Showtime EDP

Perfumy Showtime mają sprawić, że każda kobieta poczuje się jak gwiazda. „Świat jest Twoją sceną”. Szlachetny zamiar, ale niestety – gorsze wykonanie.

Showtime ma wszystkie nuty, które w perfumach Rihanny byłyby gorsząco wyostrzone, ociekające seksem. Perfumy Kylie stoją po stronie cukierkowych przyjemniaczków, zaraz obok niektórych zapachów Mariah Carey.

Otwarcie tych perfum jest bardzo słodkie, kwaśne i landrynkowe.
Słodziutka, ułożona truskawka i zielony liść czarnej porzeczki (nie ma go w spisie nut!) wylegują się w cukrze. Gdzieś w tle czai się kwasek, przypominający kwaśne „lizaki w sprayu. [Podczas praktyk w szkole odkryłam, że to istnieje. Kiedy uczeń podarował mi ten wynalazek, pożałowałam swojej ciekawości odkrywczej.]
Potem dochodzi do tego heliotropowy uzurpator i lukrecja. Powinno być ciekawiej, ale już po chwili wszystkie nuty zlewają się w słodki ulep. Pachnie cukrem i mordoklejką. Jest bardzo słodko i monotonnie. Nie powiedziałabym jednak, że Showtime jest w stanie zabić swoją słodyczą. Jest zbalansowany truskawkowym akuku, które co jakiś czas wyskakuje zza ulepnych gąszczy.

Dla miłośników słodkich zapachów Showtime będzie nudny i wtórny. A przede wszystkim – przerażająco sztuczny. Ale jeśli ktoś zaczyna przygodę z tą rodziną pachnideł, niech zatrzyma się na chwilę przy scenie Kylie. Nie martwcie się – długo to nie potrwa. 4 godziny max.

Showtime nikogo nie przemieni w diwę, no chyba, że ktoś widzi scenicznego demona w Selenie Gomez i zbliżonych jej wiekiem koleżankom. Ale jeśli ktoś chce się wycofać i być dziewczyną z chórku – proszę bardzo, polecam.

Tagi: , ,

Podobne wpisy