Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Z życia matki perfumomaniaczki: Kiedy córka zaczyna upodabniać się do mamy…

Nie jestem typem matki, która dzwoni co chwilę do znajomych, by opowiadać o każdej zmianie w życiu dziecka. Mówiąc szczerze – ciężko mi się z takimi osobami rozmawia i zazwyczaj ich unikam. Każde dziecko jest urocze i dla rodzica właśnie jego dziecko jest najwspanialsze – nie ma nic bardziej oczywistego. Ale te telefony wypełnione „powiedz pa” wtedy, kiedy dziecko zdecydowanie nie potrafi wydobyć z siebie nic więcej niż płacz, albo opowieści (krok po kroku) o tym jak dziecko je, wstaje, idzie do sklepu, siada na nocnik – można zwariować.

Sama bardzo lubię zachowywać swoje życiowe sprawy dla siebie, niewielu osobom opowiadam o tym co myślę i czuję. Dlatego też wyszłam za kogoś, w kim mam przyjaciela i nie muszę nikomu innemu się zwierzać. Mój mąż jest pod tym względem podobny.

Dzisiaj chciałam zrobić wyjątek i opowiedzieć Wam o tym, co moja córa osiągnęła.
Moje 16-miesięczne Szczęście nauczyło się wąchać. Wyobraźcie sobie, jaka ja jestem teraz szczęśliwa!

Wszystko zaczęło się od hiacynta, którego córa znalazła u babci, na stole. Dziadek nauczył ją wąchać, a potem już co chwilę wracała się, by jeszcze raz go powąchać… I tak w kółko. Do czasu, aż troskliwy dziadziu nie zaczął się zastanawiać, czy ona się tym zapachem nie odurzy. Uspokoiłam go, ale przyznam, że po tej sesji wąchania córka spała wyjątkowo dobrze 😉

Teraz każda książeczka, w której jest kwiatek musi zostać przebadana, każdy domowy kwiatek musi zostać sprawdzony pod kątem woni – Edpholiczka Jr nie próżnuje.
Wielką przyjemność sprawia jej przeglądanie czasopism z modzie. Jednak jej ulubionym jest (ku mojemu zdziwieniu) Avanti. Pokazuje paluszkiem co jej się podoba i sama z sobą omawia trendy.
Bardzo lubi reklamy perfum, już mając 6 miesięcy zatrzymywała na nich wzrok na dłużej. Poniżej macie dowód, to zdjęcie, które 10 miesięcy temu pojawiło się na moim Instagramie. Przeglądałam czasopisma i kiedy oczom mojej pociechy ukazała się butla Chanel No 5, wręcz rzuciła się na nią i zaczęła ją (bardzo podekscytowana) tulić. Moje serce wypełnione było radością.

Jeszcze kilka tygodni temu myślałam nad pozbyciem się perfum Harajuku Lovers, bo rzadko ich używam. Jednak kiedy zobaczyłam jaką radość przynoszą mojej córce – zrezygnowałam z tego planu. Raz pozwoliłam jej się pobawić – głównie cieszy ją to, że potrafi zdjąć laleczkę z flakonu i powąchać. Nie jest to do końca bezpieczna zabawa, więc flakonik zabrałam. Ależ było pełno łez i rozpaczy! Po cichu stwierdziłam, że mała chyba nigdy nie była bardziej do mnie podobna.

Niech ten wpis będzie pamiątką tego czasu. Może córa kiedyś to przeczyta, może sama coś napisze?

Nie planuję przekonywać córki na siłę do zamiłowania do perfum. Niech wszystko przyjdzie naturalnie. Ja całą młodość powtarzałam, że nie chcę być pedagogiem (bunt przeciwko mamie-nauczycielce), po czym wybrałam studia pedagogiczne i okazuje się, że to coś, co kocham. Nie będę więc do perfum zmuszać, by nie było przeciwnej reakcji. Jak na razie – sama brnie w stronę zapachów, a ja stoję obok i czekam na to, co będzie dalej.

A co do zdjęcia głównego – czyżbym wychowywała małą Vivienne Westwood? Dinozaury, kwiatki i paski… Arystka z niej, nie powiem!

Tagi: ,

Podobne wpisy