Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Serge Lutens – Chergui


Chergui to chyba mój ulubiony zapach Serge Lutens. Wiedziałam, że czas napisać o zapachu tej marki, więc Chergui nadaje się do tego idealnie.

Chergui to zapach, który całkowicie wciąga mnie do swojego pięknego świata, nie pozwala mi z niego wyjść. To zapach tak niezwykły, szlachetny i ciepły, że mam ochotę pachnieć nim głównie jesienią – wtedy układa się najładniej, a targany przez wiatr może żyć, zachwycać innych. Mam wrażenie, że on dodaje trochę słońca w tej jesiennej szarudze (którą uwielbiam!).
Otwarcie tego zapachu to coś wspaniałego, zakrawającego na dość odpychający akord. Wyobraźcie sobie słój jasnego miodu lipowego, pozostawionego na drewnianym stole w ogrodzie. Słońce ogrzewa miód swoimi ciepłymi muśnięciami, a miód pachnie dzięki temu jeszcze intensywniej. Obrazek piękny i zbyt nieskomplikowany, prawda?
To Lutens – miód został przykryty stosikiem nie takiego znowu suchego siana, pachnącego zielono, jakby wodniście. Tutejsze połączenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, które początkowo mnie zniesmaczyło, ale przy każdym następnym obcowaniu z Chergui byłam coraz bardziej przekonana.
Z czasem okazuje  się, że w perfumach tych poza miodem najważniejsze są liście tytoniu. To właśnie ten suchy aromat zastępuje nutę siana i nadaje mu swoistej powagi. Ambra i kadzidło idealnie dopełniają zapach. Chergui to perfumy słodkie i ciepłe – za sprawą miodu i ambry, ale jest w nich też coś chłodnego i suchego – to właśnie kadzidło i tytoń. Po powąchaniu nadgarstków wyczuwam też piżmo i irysa, których nie uraczę w tym co kwitnie na mojej szyi.

Tutaj dzieje się tak wiele i w tak dobrej jakości, że nie mam nawet ochoty przyglądać się szczegółom. Takie perfumy kupuję w ciemno. Momentami pachną jak cerkiew, czasem jak pszczelarz po całym dniu pracy… Skojarzeń jest pełno i one jakoś dziwnie wszystkie mi do siebie pasują.

Nosząc je, próbowałam sobie wyobrazić kobietę (choć mężczyźni jak najbardziej również mogą się nimi cieszyć!), która mogłaby się w Chergui poczuć jak w drugiej skórze. Myślałam o znanych palaczkach i na myśl przyszła mi Michelle Pfeiffer w filmie Scarface. Chłodna blond-piękność wypala papierosy, jakby były integralną częścią jej samej. Patrząc na nią po prostu widzę kobietę, która potrafi być tak samo ciepła i chłodna równocześnie. Choć nie jestem fanką takich kreacji, to odkąd wyobraziłam ją sobie w tych perfumach, zaczęłam darzyć ją sypatią.

source

A co do Chergui – do zapach o zachwycającej sile rażenia. Wielu osobom się podoba, niektórych odpycha („za dużo się w nich dzieje”), ale nie sposób ich nie zauważyć. Utrzymuje się na skórze około 7,8 godzin, ładnie się rozwija, choć nie jest to zapach-piramidka i za każdym razem mam wrażenie, że rozwija się na mnie nieco inaczej.
Magia? Nie, to Chergui. Po prostu.

Tagi: , ,

Podobne wpisy