Dolce & Gabbana – The One Essence
Oczekiwałam na ten zapach od dawna, długo przed pojawieniem się wiadomości na ich temat. Uwielbiam słodycz The One. Absolutnie nie obchodzi mnie to, że to zapach szalenie popularny. Kocham go i mogłabym się w nim kąpać. A gdyby tak go podkręcić, trochę wzmocnić…. Czy ja to przetrwam?
Już wiem i odpowiedź brzmi: tak, przetrwam to.
Essence to taka wściekle słodka, syropiasta wersja The One. Obstawiałam, że przejaskrawiona zostanie lilia albo brzoskwinia. Padło na tę drugą i uważam, że wcale nie wyszło to najgorzej. Mnie Essence uzależnia i ekscytuje. Nie znaczy to jednak, że widzę w niej same zalety.
Otwarcie tych perfum jest… głośne. Lekki kwasek mandarynki i bergamotki szybko zostaje oblany soczystą słodyczą liczi i brzoskwini. Te owoce zostały powiększone do granic możliwości, a brzoskwinia jest tutaj główną słodziarą. Mam wrażenie, że wyjęto ją z puszki, ale momentami pachnie trochę szlachetniej – to wtedy, kiedy przysłaniają ją inne nuty. Wanilia w tym zapachu wychodzi na wierzch bardzo szybko – daje takie cieplutkie poczucie bezpieczeństwa, za które cenię klasyka. Pojawienie się akordu kwiatowego dodaje zapachowi głębi, oczywiście należy on do lilii i jaśminu. I tutaj Essence pachnie bardzo podobnie do pierwotnej wersji. Kremowo, ciepło, słodko i radośnie. Seksownie, ale też elegancko.
W bazie zapachu mamy śliczną ambrę w duecie z wcześniej poznaną już wanilią. Jestem zachwycona i rozpływam się nad tym zapachem. Utrzymuje się na skórze przez około 8,9 godzin, więc podobnie do klasyka. Jeśli chodzi o różnice pomiędzy Essence a zwykłym EDP, to jest to ewidentnie otwarcie. W Essence mamy wściekłą, oczywistą słodycz, która przypadnie do gustu maniaczkom słodkich nut owocowych. Mnie ona momentami drażniła, ale z każdym kolejnym „noszeniem” odpowiada mi coraz bardziej. Można spokojnie powiedzieć, że The One to zapach znacznie bardziej wyrafinowany. Nie znaczy to, że Essence jest zły, o nie! Muszę go mieć w kolekcji, muszę. Będzie z tego wielka miłość, będzie.
Polecam Wam testy!
Tagi: Dolce and Gabbana, Recenzje