Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Perfumowe zauroczenie tygodnia #24

Ten wpis jak zwykle z wielkim opóźnieniem. Zapachy o których chcę Wam dzisiaj wspomnieć to przede wszystkim te, które poznałam jeszcze przed ogłoszeniem postu od kupowania perfum i ograniczeniem wymian próbek. Można więc powiedzieć, że to takie ostatnie inspiracje przed pójściem na odwyk.

Ostatnio często noszę perfumy z mojej kolekcji, staram się bliżej je poznać, bo większość z nich nie otrzymała ode mnie odpowiedniej uwagi. Jak dobrze docenić to co się ma! Ale, że mowa dziś o zauroczeniach, to będzie o perfumach, które bardzo chciałabym mieć, a nie jest to takie łatwe. Nie tylko ze względu na post, ale o tym już za chwilkę.

Perfum, które miałam wspomnieć w tym wpisie było zbyt wiele, więc zdecydowałam się na cięcia. Wybrałam te, które wzbudziły największe emocje i chciały od razu wskoczyć do mojej kolekcji.

zauroczenia tygodnia perfumy edpholiczka 24

Van Cleef & Arpels Lys Carmin.

Ogromna miłość! Zapach jest delikatny, kobiecy, subtelny, ale przy tym tak wymowny, charakterny, że uderzył mnie jak piorun. Automatycznie zwariowałam i chciałam je mieć. Mój mąż zamówił je w jednej z najgorszych perfumerii internetowych jakich kiedykolwiek doświadczyłam(oczywiście w chwili zamawiania o tym nie wiedzieliśmy 😛 ). Historia jest długa i dołująca, koniec końców – perfum nie wysłano, pieniądze zwrócono. Zostałam na lodzie. Ale jeszcze kiedyś na nią trafię, wiem o tym. Wracając do zapachu – to cudowne połączenie lilii z cynamonem, wanilią, ylang-ylang, sandałowcem i nutami pudrowymi. Ah! W pewien sposób przypomina mi Baiser Vole – ma w sobie podobną elegancję. Jednak Lys Carmin jest nieco mniej zielona i bardziej słodka, romantyczna.

Jean Desprez Bal a Versailles.

Perfumy Michaela Jacksona. Miałam wielką przyjemność lepiej poznać ten zapach i przyznam, że zupełnie nie dziwię się, że Michael go uwielbiał. Czułam się w nim wspaniale. Na mnie leży on dość słodko, przypominał mi momentami Coco Eau de Toilette. Perfumy te są trochę jak przedstawienie, jak wielka produkcja, w której tak wiele się dzieje, ale mimo wszystko każdy element pasuje idealnie, czuć, że jego obecność nie jest przypadkowa. Cywet, żywice, benzoes, piżmo, skóra, Tolu… Nosząc te perfumy czułam się blisko swojego Idola, którego po dziś dzień nie udało mi się wystarczająco opłakać. Mam nadzieję, że będę miała swój flakonik, bo te perfumy są po prostu boskie.

Dior – Miss Dior.

Poznałam starą i genialną Miss Dior. Oczywiście, jest przepiękna i ładniejsza od tych obecnych Miss Diorek (które i tak mi się podobają), aż żal, że te perfumy przeszły takie metamorfozy, ale czasy o to wołały. Stara Miss nie pachnie współcześnie, znam może 2, 3 osoby, które chciałyby tak na co dzień pachnieć. Może to więc taka Miss Dior dla koneserów? Raczej tak. Ja się do nich zaliczam i kiedyś spróbuję upolować flakonik vintage.

L de Lolita Lempicka.

Ten zapach podoba mi się od dawna. Jednak dopiero teraz zgłębiłam tajemnicę tego zapachu i wiem już, dlaczego opinie na jego temat bywają tak różne… Wersje sprzed i po reformulacji ogromnie się różnią. Nie piszę nic więcej – o tym będzie w innym wpisie. Powiem może tylko tyle, że ta pierwsza była lepsza, w moim odczuciu genialna.

Diptyque Eau Duelle.

To było do przewidzenia. Eau Duelle to taka wanilia, którą najbardziej lubię – słodziutka, ale umiarkowanie, bez dodatkowych słodzików, w asyście nut aromatyczno – balsamicznych. Na mojej skórze najbardziej przebija się (poza wanilią oczywiście) elemi, olibanum i kardamon. Nie testowałam jej jednak na tyle, by tworzyć jakiekolwiek opisy. Na pewno skończy się flakonem, mimo że zanotowałam w ich przypadku dobrej trwałości.

Slava Zaitsev Nikita.

Po udanym romansie z Maroussią z zaciekawieniem podeszłam do Nikity. To kolejny udany zapach, warty romansu. Tutaj przede wszystkim spotyka nas śliczny tiare flower (z podobnym wydźwiękiem do tego z Classique Intense) ze słodko – pikantnym akcentem. Ten akcencik pochodzi z dość oryginalnego połączenia wanilii z papryką. Jest tam też piżmo i sandałowiec, trochę imbiru. Nie jest to może wielkie pachnidło, ale jest ogromnie ciekawe i przypomina mi jakiś zapach z dzieciństwa, jakieś mydło i trochę jakby Być może… Rome. Muszę podejść ponownie i sprawdzić, czy to tylko chwilowe zauroczenie,  czy może coś więcej.

107201510181

Tak sobie ostatnio przesiadywałam na stole, próbując zobaczyć coś przez ten paskudny smog. Jak tu spokojnie testować perfumy, skoro samo oddychanie tym dziadostwem (powietrzem – przyp.aut.) jest ryzykowne? Dzisiaj już jest całkiem ładnie, wiatr przegonił trochę to paskudztwo, mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.

Przede mną jeszcze około 40 nieruszonych próbek, zauroczeń będzie tyle, że nie nadążę opisywać. Ostatnio próbowałam być na bieżąco z nowościami, a to okropnie wciąga, przez co te próbki stanęły w korku. A skoro już wspominam nowości – muszę upolować próbkę nowego Toma Forda (Noir Pour Femme) i Valentino Donna. Lepsza znajomość z nimi to priorytet, tak podpowiada mi intuicja.

A co ciekawego Was zauroczyło ostatnio?

Piszcie, umieram z ciekawości 🙂

Tagi: , , , , , ,

Podobne wpisy