Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Kolekcjonowanie miniaturek perfum

miniatury-perfum-edpholiczka


Wspomnienia.

Ostatnio do mojej kolekcji trafiły 3 miniaturki: L de Lolita, Lolita Lempicka EDP i Armani Si. Sprawiły mi wiele radości i zaczęłam się wtedy zastanawiać, czemu mam ich tak mało. Miniatury budzą we mnie entuzjazm. Kojarzą mi się z dzieciństwem, przypominają o chwilach, kiedy wąchałam miniaturkę Dolce Vita, Venezia, przeróżnych Aqua Allegoria i myślałam, że to największy luksus jaki można sobie wyobrazić. Byłam zachwycona tym, że w  tych małych (ślicznych z resztą) buteleczkach kryją się tak różne zapachy, zupełnie inne historie i odmienne emocje. Wtedy sobie myślałam, że jak będę dorosła, to będę musiała ciężko pracować, by móc sobie na takie cudowności pozwolić.

Dobrze wiecie, że jestem do znudzenia sentymentalna. Dam Wam kolejny dowód. Kiedy ciocia, która przez cały czas mojego dzieciństwa mieszkała z moją rodziną, wyprowadzała się, podarowała mi buteleczki (puste już) po zapachach, które u niej podziwiałam. Dla mnie to jeden z najlepszych prezentów jakie mogłam dostać. Dzięki niemu pamiętam, o jakich perfumach marzyłam w dzieciństwie, mogę sobie je przypomnieć, choć ich wnętrza pachną już raczej starością i zepsuciem. Zapach to przedziwne narzędzie, które potrafi przywrócić najbardziej zakurzone wspomnienia. I choć wnętrza tych buteleczek już nie pachną tak, jak lata temu, to kiedy tylko poczuję ich zapach, przed oczami widzę siebie z tamtych czasów, widzę jak jestem ubrana, uczesana. Co lepsze – czuję te emocje, podekscytowanie, które towarzyszyło mi wtedy.

miniaturki-perfum

Pamiątka.

Kiedy jakiś zapach mi się spodoba, kupuję flakon, nie miniaturkę. Głównie dlatego, że lubię mieć większe pojemności, takie których nie będzie mi żal używać („bo  już się kończy, może lepiej sobie zachowam”), którymi będę się mogła z kimś podzielić. Co innego w przypadku zapachów wycofanych, trudno dostępnych. Wtedy miniaturka jest u mnie bardzo mile widziana. Dlatego bardzo cenię maluszki L de Lolita, Kingdom Alexandra McQueena i Mirage. Na mojej liście jest kilka miniatur, ale ta na którą poluję od dawna (i ciągle nie mogę się zebrać) to Tygrys Kenzo.  Jeszcze kilka miesięcy taką miniaturkę można było kupić za 40 zł, obecnie ceny są różne, ale często powyżej 100 zł. Jeśli tak to będzie wyglądało, to pewnie zrezygnuję.
Miniatura może też być świetnego rodzaju pamiątką. Jeśli nie chcę ponownie kupować perfum, które kiedyś uwielbiałam, ale chcę mieć przy sobie jakąś przypominajkę – kupię miniaturkę. Wtedy, gdy zatęsknię za zapachem, mogę go sobie przypomnieć i dzięki temu – kiedyś do niego wrócić.

Pomysł na prezent.

Miniatury to wspaniały pomysł na prezent, sama uwielbiam je dostawać. Są po prostu tak urocze, że człowiek się zawsze do nich uśmiecha. W końcu nie zawsze możemy podarować komuś duży flakon wymarzonych perfum, wtedy taka miniaturka przychodzi z pomocą. Bardzo często kupuję miniaturki jako dodatki do prezentów, zauważyłam, że zazwyczaj są bardzo ciepło przyjmowane. Coś chyba jest w tym powiedzeniu „małe jest piękne”. (Zupełnie bezużyteczny fakt – słyszałam te słowa jako pocieszenie przez długi czas, kiedy byłam dzieckiem. Zawsze byłam jedną z najniższych osób w klasie. Tylko, że o ile inne niskie osoby miały na tym punkcie kompleksy, to ja byłam zadowolona ze swojego wzrostu. A ja w końcu wyrosłam, przeganiając niektórych wysokich w klasie 😉 ). A może to jakaś domena kobiet – zachwycanie się wszystkim co jest malutkie, urocze i budzące ciepłe uczucia?

A co Wy myślicie o miniaturkach perfum? Kolekcjonujecie je?

Tagi: , , ,

Podobne wpisy