Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Perfumy kupione po „odwyku”

haul perfumowy-edpholiczka


Minął miesiąc od czasu kiedy na nowo „pozwoliłam sobie” na kupowanie perfum. Osoby śledzące bloga na bieżąco wiedzą, że pod koniec września rzuciłam sobie wyzwanie, by przestać kupować perfumy. Chciałam zrobić to, bo czułam, że kupuję zbyt dużo, moje wybory nie są do końca przemyślane. Miałam nadzieję, że odwyk, który miał potrwać do końca roku 2015 zmieni moje podejście. Tak też się stało!

Uwierzcie mi, że uniknęłam zakupu co najmniej 12. flakonów, bo coś mnie powstrzymuje. Zadaję sobie pytania:
– czy naprawdę ich potrzebujesz?
– czy zamierzasz je nosić?
– czy nie masz już podobnego zapachu, którego i tak nie nosisz?
– a może kup zapach, którym będziesz cieszyć się tą porą roku?

Zaczęłam siebie pilnować, i to do takiego punktu, gdzie momentami mam sama siebie dość 😉 Ale nie myślcie sobie, że jestem jakimś aniołkiem, co to, to nie. Pomimo tego detoksu, zakończonego sukcesem, założyłam sobie, jakie perfumy muszę w tym roku kupić, pisałam o tym już TUTAJ.
Nie wiem dlaczego, ale w styczniu zawsze kupuję najwięcej flakonów. Tak już chyba mam. Jestem jedną z tych dziwnych osób, które uwielbiają poniedziałki, czyste kartki i początki – gdzie ciężko się zorganizować i wziąć za siebie. Ja nie mam z tym problemu. I może ta myśl o nowym, czyściutkim roku, w którym nie zdążyłam jeszcze popełnić żadnych olfaktorycznych grzeszków sprawia, że na samym początku dokonuję najlepszych wyborów. I tak oto udało mi się kupić 4 flakony. Planuję w lutym kupić tylko jeden, może coś dostać na Walentynki. I na tym koniec.

Przed Wami moi styczniowi wybrańcy.

#1 Le Couvent des Minimes Cologne of the Missions

haul perfumowy
Nie jestem w stanie Wam powiedzieć, jak bardzo chciałam te perfumy mieć w kolekcji. Od kilku osób dostaławałam odlewki tego zapachu, zdążyłam się w nim zakochać, a potem zorientować, że dostanie go to wcale nie taka łatwa sprawa. I tak sobie marzyłam, marzyłam i traciłam nadzieję, aż wreszcie moja Czytelniczka Ania przekazała mi cenną wiadomość, jak można ten zapach dopaść. Szybko odezwałam się do dziewczyny, która się flakonu pozbywała i z początkiem stycznia dokonałyśmy transakcji. Jak widzicie – butla jest wielgachna. Liczy sobie 500ml i jest to wersja bez atomizera. Kolor płynu jest już dość głęboki, więc czas rozlać go do mniejszych buteleczek. Gdybym tak miała otwierać butelkę i się oblewać (co zalecane jest w ulotce dołączonej do butelki! 😀 ), to zapach szybko by się zepsuł i nie byłoby z tego żadnej radości. Rozleję zawartość i butelkę sobie zachowam. Może zrobię z niej flakon na pojedynczy kwiatek? Co do samego zapachu, dla mnie jest po prostu boski. To słodziutka wanilia z bensoesem, cedrem i niewielką dawką mirry. Wywołuje u mnie podobne emocje co stara i brązowa L de Lolita. Jestem pewna, że to nie jest mój ostatni flakon, bo muszę mieć zapas tego cuda. Nie odpuszczę. A tak w ogóle – ta flaszka wygląda jak butelka dobrego alkoholu.

haul perfumowy01

#2 Dior Hypnotic Poison z 2006 roku.

Jak dobrze wiecie, uwielbiam Hypnotic Poison. Kocham, uwielbiam i nie zapowiada się na zmiany. Do tej pory miałam (i dalej mam) ostatnią przyzwoitą wersję – z 2012 roku. Kiedy jedna z Czytelniczek odezwała się do mnie z pytaniem, czy nie chcę tego flakonu odkupić, nie mogłam się oprzeć. Nosiłam już te perfumy kilka razy i dostrzegam miażdżącą różnicę między 2006 a 2012. To jakby zupełnie inne zapachy, albo może podobne kompozycje, tylko jedną ktoś pozbawił duszy. Po poznaniu tej starszej wersji zaostrzył mi się apetyt na pierwotną, a noszenie tej z 2012 roku nie sprawia mi już tyle przyjemności co wcześniej. Takie są wady i zalety bycia dociekliwym 😉

haul perfumowy-dior
#3 Prada Infusion de Tubereuse

W przypadku tych perfum jakoś szczególnie się nie wykosztowałam, bo kupiłam je na Allegro. W buteleczce zostało coś około 1/3 pojemności, co w zupełności mi wystarcza do testów. Dałam za nie 26 zł. Był to zakup w ciemno i po jednym dniu z tym zapachem wiem, że warto było zaryzykować. To taka mydlana, lekka i rześka – ale budząca dystans – tuberoza. Bardzo dobrze się ją nosi, szczególnie w takie dni, gdy potrzebujemy swojej przestrzeni i nie chcemy, by ktoś się do nas zbliżał 😉

haul perfumowy-prada
# 4 Gucci Eau de Parfum

Ostatnio spojrzałam na mój flakon Gucci EDP z żalem. W buteleczce zostało coś około 20ml, zapach jest wycofany z produkcji i coraz trudniej go dostać. I wtedy przypomniałam sobie, że przecież w moich noworocznych postanowieniach założyłam sobie, że zrobię zapasy tych perfum. W tym samym czasie Czytelniczka Karolina podesłała mi link do perfumerii, która te perfumy miała i … poczułam inspirację, kliknęłam. Nowiutki i zafoliowany flakonik leży na dnie szafy, a ja mogę spokojnie nosić moje ukochane perfumy. Czy tak do końca spokojnie? Chyba nie, bo chcę kupić tych flakonów co najmniej 5, choć niekoniecznie wszystkie w tym roku. 😉

haul perfumowy-gucci
Zauważyliście, że za trzema z czterech flakonów stoi interwencja i pomoc moich Czytelniczek? Jak dobrze Was mieć! 🙂

To byłoby na tyle. Powiedzcie, spodziewaliście się, że kupię mniej czy więcej w przeciągu jednego miesiąca?
I koniecznie dajcie znać, jakimi perfumami Wy zaczęliście nowy rok :*

Tagi: , , , ,

Podobne wpisy