Chanel – Coco Eau de Toilette
To zdecydowanie jedne z najlepszych perfum w mojej kolekcji. Coco EDT to mój ulubiony zapach na jesień, ma w sobie orientalną słodycz, którą uwielbiam się otulać w deszczowe i wietrzne dni. I można by od razu stwierdzić, że to jakiś słodki i ciepły przyjemniaczek, ale to błędne myślenie. Coco to zapach bogaty, klasyczny, złożony i nieprzewidywalny. Jest w nim tak wiele – akord balsamiczny, puder, przyprawy, słodycz. Pachnie tak specyficznie, że nie mogę jej pomylić z żadnym innym pachnidłem. Dla nosa jest tak miła, jak Careless Whisper dla ucha (i nie, nie jestem wcale fanką Georga Micheala, ta piosenka jest po prostu genialna).
Jeden psik Coco absolutnie mi wystarcza. Już po jednym obezwładnia mnie najpiękniejsza możliwie wytrawna słodycz pochodząca z połączenia nut kwiatowych i owocowych. Mowa tutaj głównie o róży i brzoskwini, odrobinie jaśminu i mandarynki. A na samym wierzchu tego nieba leży kilka ziarenek kolendry. Od początku jest spektakularnie, ale Coco się nie zatrzymuje, roztacza jeszcze woń goździków (przyprawy), które idealnie komponują się z tą słodyczą i miękkimi kwiatami. Do kwiatowego chóru dołącza kwiat pomarańczy i mimoza i Coco staje się bardziej pudrowa, romantyczna. A może i sentymentalna, bo przypomina mi o zapachu, który pamiętam z dzieciństwa… Próbuję go zlokalizować, ale pamięć zawodzi…
W bazie tego zapachu zadziwiająco dzieje się jeszcze więcej. Robi się bardziej balsamicznie, bo kwiaty znikają, a pojawia się wanilia, labdanum i cywet. W Coco budzi się lekka goryczka i słodycz też nabiera nieco bardziej zachowawczego tonu. I ciężko mi ją na tym etapie odczytywać, bo wycisza się znacznie i oferuje naprawdę dużo dobroci. Czuję dużo ambry, trochę sandałowca i opoponaksu… I te wszystkie nuty cięższego kalibru przeplatają się, a głośna Coco zamienia się w szept.
Coco EDT którą posiadam pochodzi z 2009 roku i pachnie naprawdę dobrze. Szczególnie jak porównam ją do tej sprzedawanej w perfumeriach obecnie, przy której już zapłakałam. Utrzymuje się na skórze nawet do 10 godzin, dwa psiknięcia to wszystko czego potrzebuję. Nadal mam w zamiarze kupić wersję EDP, która jest zdecydowanie mniej słodka i nieco bardziej poważna. Polecam Wam testy obu wersji.
Mam tylko z Coco jeden problem. Lubię się do niej „wystroić”. Nie mogę jakoś połączyć jej z normalnymi „maminymi” ubraniami na co dzień. Jakoś tak dziwnie się wtedy w tym zapachu czuję. Jakbym nie oddawała strojem jego powagi czy elegancji.
Zdecydowanie za dużo myślę, powinnam to ograniczyć.