Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Cholerne La Vie est Belle!

la vie est belle edpholiczka

Nikt się po mnie pewnie takiego tytułu posta nie spodziewał. I bardzo dobrze, bo nawet ja jestem zaskoczona. W tym wpisie postaram się Wam wytłumaczyć, dlaczego ja – największa miłośniczka La Vie est Belle na świecie – zaczynam mieć z tym pachnidłem problem. Piszecie do mnie bardzo często, że nie lubicie tych perfum i macie ich dość na ulicach, w przychodniach lekarskich, przedszkolach i urzędach. Albo że jesteście fankami tego pachnidła od momentu pojawienia się go w perfumeriach, a teraz nie możecie już znieść go na niemal każdej koleżance, pani w tramwaju, plażującej metr dalej kobiecie, pani w warzywniaku. Bez względu na to, czy ktoś te perfumy kocha czy nimi gardzi – ich wszędobylskość gra wszystkim na nerwach.

I pewnie niektóre z Was pamiętają moje pełne spokoju wypowiedzi typu – nie przeszkadza mi to, że wszyscy tym pachną, noszę je rzadko, albo pyszałkowate: i tak ja pachnę nimi najlepiej, więc nie martwię się konkurencją. Od dzisiaj oficjalnie porzucam to myślenie i zaczynam się irytować. Skąd ta zmiana? Mam wrażenie, że popularność tego zapachu trochę gra na jego niekorzyść. Kobiety kochają ten zapach, otoczkę i to, że jest to coś popularnego. Przemysł podróbkowy kwitnie. Złodzieje żerujący na dziełach nosów nie próżnują, świetnie wykorzystują sukces Lancome. Miałam kiedyś sposobność zaobserwować dwie młode dziewczyny, które w drogerii rozglądały się po zapachach z niższej półki – tych takich około 20 zł i jak dla mnie – podejrzanych. I wtedy jedna z nich chwyciła jedną z buteleczek, psiknęła drugiej niemalże w twarz i zapiszczała: O ja Cię, to pachnie jak La Vie est Belle! Każda z nich wrzuciła po sztuce do koszyka, a ta druga skwitowała: a te frajerki płacą za to po 400 zł w Douglasach i Sephorach. Odeszły ze śmiechem, pozostawiając mnie zesztywniałą, zelektryzowaną i zniesmaczoną, a pięści miałam tak mocno zaciśnięte, że nie mogłam ich rozluźnić przez dobre 2 minuty. To zadziwiające, że mój wewnętrzy pedagog i moralizator nie przemówił, ale chyba po prostu mnie zatkało. Czemu? Takie podejście niszczy sumienia i psuje krew miłośnikom zapachów na całym świecie. Nie mam nic do tego, że ktoś kupuje sobie tanie perfumy, czy że kupuje podróby. Uważam, że to złe, ale nikomu nie zabronię, wolność to wolność. Tylko, że takie wyśmiewanie osób, które wydają uczciwie zarobione pieniądze na perfumy oryginalne jest co najmniej nie na miejscu. Jeśli jesteś uczciwy, to jesteś frajerem. Osób reprezentujących podobne przekonania nie brakuje, na pewno każdy Czytelnik mojego bloga zna takich kilka.

To nie wszystko. Moja córa rośnie, a więc coraz częściej wychodzę z domu w różnych celach. Podróżuję komunikacją miejską, przebywam w różnych poczekalniach, chodzę po sklepach i… szlag mnie trafia. Wszędzie pojawiają się te same 3 zapachy: Angel, Chloe i La Vie est Belle. To robi się nudne, ale można przymknąć oko. To dobre zapachy, ciężko się im oprzeć. Tylko dlaczego niektórzy budzą się z przeświadczeniem, że perfumami trzeba zabijać, dusić nimi otoczenie? Dlaczego ktoś w upalny poranek nie potrafi skończyć na 2 psiknięciach Angela w obawie przed przemienieniem się w boa dusiciela?

edpholiczka la vie est belle

Teraz już rozumiem, jak popularność perfum może nas skutecznie do nich zniechęcić. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale w momencie, gdy trafiło na moje ukochane perfumy Lancome, to w pełni to rozumiem. Nie lubię nigdy nosić żadnych perfum lawinowo – czyli dzień do dniu przez dłuższy okres czasu. Jeśli dwa dni pod rząd mam na sobie ten sam zapach, to to już o nim dobrze świadczy. W przypadku La Vie est Belle nigdy nie szalałam – tylko na specjalne okazje. Bo to zapach słodki, mocarny i dla mnie szczególny. Butelka którą widzicie na zdjęciu pochodzi z 2012 roku, pamiętam, że dostałam ją od męża na urodziny. Dalej jest w niej sporo – coś koło połowy  zawartości. Teraz pewnie stanę się w przypadku tego zapachu jeszcze bardziej oszczędna. Sama woń La Vie est Belle jest dla mnie cudowna i perfekcyjna – w tej kwestii zdania nie zmienię. Obawiam się tylko, że z czasem zapach mi zbrzydnie, bo będzie pachniała nim każda Polka. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma w szafie 100 flakonów i każdego dnia może wybrać coś innego. Sądzę, że większość Polek, które używają perfum posiada 1, może 2 flakony i używa do ostatniej kropli, stąd taki przesyt tych perfum na naszych podwórkach.

Czy Wy też macie już dość La Vie est Belle?
Jakie inne zapachy często „spotykacie” na ulicy?

Tagi: , ,

Podobne wpisy