Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Byredo – Flowerhead

byredo flowerhead edpholiczka

source

Przez kilka dni nosiłam się z Flowerhead, można nawet śmiało powiedzieć, że się z nim siłowałam. Właściwie nie wiedziałam, czy bardziej nie znoszę otwarcia tych perfum, czy też może bardziej kocham ich bazę. Początkowo nie byłam nawet przekonana, czy jestem w stanie testować, bo tak ciężko było się z tym pachnidłem porozumieć. W końcu się wyciszyłam i otworzyłam na Flowerhead. I było pięknie.

Byliście może kiedyś na ślubie, na którym Pani Młoda wyglądała tak oryginalnie, tak awangardowo, że nie było wiadomo, czy wygląda pięknie? Czy to jeszcze piękno, czy już sztuka – nie dla każdego? W moim przypadku jest tak, że początkowo przyglądam się tej Młodej z wielkim podziwem – intryguje mnie jej odwaga – ale trzymam się raczej z daleka od niej. Z czasem się zbliżam i uczę się „kochać” jej wybór. Następuje zrozumienie i akceptacja, a potem… Pamiętam o niej do końca życia.

Tak będzie z Flowerhead. Raczej nie pokuszę się o flakon tego zapachu, ale na pewno polecę go każdej przyszłej Pannie Młodej, która szuka genialnego i oryginalnego zapachu, w którym jest klasyka, kunszt i świetna trwałość (ok. 9 godzin). Flowerhead to rzeczywiście kwiat, a może głowa „napakowana” kwiatami, gotowa by wybuchnąć. Może to właśnie powinno być Flowerbomb?

Lubicie dzięgiel? Ja tak, ale w skromnych dawkach. Tutaj możecie spodziewać się rozdmuchanej nuty, w cytrynie i asyście z kwiatów tak białych, że aż zabolą Was od tej bieli oczy.Flowerhead to zapach niezwykle naturalny, bez nutki sztuczności, ale przy tym mało „noszalny” (przynajmniej w otwarciu), nie każdy go polubi. Z czasem znika dzięgiel, żurawinowo – cytrynowy kwasek gdzieś pryska. Zostają kwiaty. Jaśmin (sambac) szaleje, chłodzi, jest bardzo zdystansowany i w połączeniu z mleczną tuberozą – która przyjaźnić się nie chce tym bardziej – tworzą świetny klub wrednych dziewczyn. Tylko prawdziwa determinacja pozwoli Ci się do nich zbliżyć i stać się jedną z nich.

flowerheadsource

W Flowerhead obecny jest taki wszędobylski akord nut zielonych, który w moim odczuciu pachnie trochę jak łodygi lilii. Wszystko to jest tak piękne, szlachetne, zielone i kwiatowe, że ja po prostu się gubię. Po dwóch godzinach od aplikacji perfumy się nieco uspokajają, wreszcie robią się przyjemne, tracą artystyczny akcent. Mleczne tuberozy nabierają kremowego charakteru, jaśmin nieco się osładza. Wtedy podchodzę do tej Młodej, wręczam jej kwiaty i kopertę, ale wiem, że Ona i tak tym wszystkim pogardzi. Czeka tylko na komplementy dotyczące jej ensemble.

Odchodzę odurzona, nieco przygnieciona zapachem tuberozowego bukietu, zamszowych rękawiczek i ambrowego welonu… Siedzę ogłuszona i zastanawiam się, czy mam jeszcze siły na Byredo.

Oczywiście, że tak! Dla takich zapachów, emocji i historii żyję, o takich pisać lubię. Koniecznie przetestujcie ten zapach i ogólnie przyjrzyjcie się tej marce. Na razie poznałam 3 zapachy, ale wiem, że muszę znać wszystkie. To nie może Was ominąć.

Perfumy Byredo Flowerhead możesz kupić w Perfumeria.pl

 * post sponsorowany

Tagi: , ,

Podobne wpisy