Moja kolekcja perfum w poczekalni
Wybaczcie ten tytuł, nie mogłam sobie odpuścić. 😉 Dostaję wiele próśb o wpis z aktualizacją mojej kolekcji, pytacie, czy w tym roku będzie taki wpis, jeśli tak, to kiedy…
Początkowo myślałam, że co roku (w okresie wakacji) będę robić dla Was taką aktualizację. To świetny pomysł, czemu nie? Sprawy troszkę się pozmieniały, bo w tej chwili zachodzą we mnie zmiany, jakie nie śniły się filozofom i mój własny mąż mnie nie poznaje. Nie, nie jestem w ciąży. 😉 Ale chyba pierwszy raz w życiu przeżywam tak drastyczne zmiany w podejściu do kolekcjonowania perfum.
A na czym to polega?
Wzięłam się za sprzedawanie/wymienianie perfum, których nie noszę. Kilka flaszek już poleciało w świat, a przede mną pożegnanie odlewek i typowanie kolejnych zapachów, które opuszczą moją kolekcję. Powiało Big Brotherem! Muszę nominować perfumy, które opuszczą dom Edpholiczki… Czy tylko mnie słońce tak szkodzi?
W związku z rozstaniami z przeróżnymi perfumami nie mam w tej chwili głowy do robienia zdjęć, bo do czasu publikacji posta stan rzeczywisty mógłby znacznie odbiegać od tego na fotkach. Poczekam więc, aż wszystkie ważne decyzje zostaną podjęte, transakcje zostaną zakończone i wtedy będzie kolejny wpis z kolekcją perfum. Na chwilę obecną zapraszam do ostatniego (wystarczy kliknąć na zdjęcie):
Kolejną zmianą jest to, że na mojej liście perfum, które chcę mieć są głównie niszowce. Kosztowne niszowce. Biancolatte, Musc Ravageur, Carnal Flower, Enchanted Forest, Chabaud Lait Concentre… Wyprzedanie części kolekcji jest dość rozsądną decyzją, prawda? Oczywiście to nie jest tak, że wszystkie te zachcianki kupię, bo pewnie zajmie mi to sporo czasu, ale moim celem jest to, by kupować zapachy, które naprawdę mam ochotę nosić, które są po prostu świetne. A jeśli przy okazji uda mi się uszczuplić zbiór o perfumy, które tych kryteriów nie spełniają – tym lepiej.
To, co pomaga mi w tym całym procesie, to skupienie się na sobie, rodzinie i codziennych obowiązkach. Mogę skupić się na uporządkowaniu różnych spraw, lepszym planowaniu, gotowaniu… Bez zbędnych przemyśleń i płakania nad flakonami. Zmiany są dobre, czasami warto chwycić za nogi jakąś szaloną myśl i razem z nią polecieć, zobaczyć, dokąd nas zaprowadzi….
A co u Was?
Jesteście na etapie kupowania nowych perfum czy ograniczania kolekcji?
Tagi: Lifestyle, Przemyślenia