Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Carolina Herrera – Good Girl

good-girl

Przyznam się Wam do czegoś – po nadgarstkowych testach przekreśliłam Good Girl. Brzydko pachniały mi na ręce, zanudziły mnie i zniesmaczyły, bo w pewnym momencie pachniały mi jak karmelizowana opona rowerowa. Niedawno moja Czytelniczka Asia (pozdrawiam z tego miejsca moją Waniliową Siostrę!) przyznała mi się do zakupu tego flakonu i pomyślałam, że czas poznać się z Dobrą Dziewczyną raz jeszcze. Skoro Siostrze się podoba, to czemu mnie ma się nie podobać?

Podeszłam do testów i nie żałuję. Być może niezdolna do podniesienia się po testach Poison Girl od razu przekreśliłam Good Girl (hmmm, Girl w nazwie widocznie musi być#trendy ). Bo zapachy te w otwarciu są do siebie podobne. Jak dla mnie są głośne, przerysowane i jaskrawo słodkie, nazywam je roboczo „bierzcie mnie, tutaj jestem!”. Z czasem w zapachach zaczyna się dziać inaczej – są inne nuty, inny charakter. O ile w Poison Girl jest pulpa, to w Good Girl czuję słodkości i odrębnie kwiaty, dlatego to pachnidło tak nie męczy. A teraz co do samej kompozycji.

Na mojej skórze na samym początku rozwoju zapachu dzieje się coś niepokojącego. Czuję jakiś słodki miks, jakąś budyniową grudkę, która sterczy na mnie i nie chce przejść w coś gładszego, bliższego moim oczekiwaniom. Jeszcze bardziej niecierpliwie się, kiedy czytam, że to połączenie kawy i migdała. Początkowo nie sposób tego rozgryźć, dopiero po kilkunastu minutach. A wtedy już robi się naprawdę ciekawie, bo pojawia się jasny, lekki sambac, który nieśmiało kłania się Alienowi, a to mi się podoba. Gdzieś w tle czuję coś mlecznego, pewnie to przytłumiona tuberoza. I wiecie co? Akord kwiatowy stoi na własnych nogach, jest dość zdecydowany i nie jest przesłodzony (ok, jest słodki, ale nie tak, jak przypuszczałam). W tle czuję słodycz, ale ona jest taka jakby pudrowa, nienamacalna. Z czasem zapach skręca w stronę cukierni, a w bazie Good Girl pachnie jak dobre wilgotne ciasto czekoladowe. Jest tutaj tonka i kakao, więc mamy dość przyjemne i bezpieczne połączenie wszystkiego co czekoladowo-waniliowe.

Zapach jest dość intensywny i dobrze wyczuwalny dla otoczenia. Na mojej skórze utrzymuje się przez około 8 godzin, co uznaję za wynik świetny. Przyznaję – warto było dać mu szansę, bo radzi sobie lepiej niż większość obecnych premier. To dalej oklepana słodycz i nic odkrywczego, ale dobrej jakości i bardzo przyjemna.

good-girl-perfumy

Na sam koniec przyjrzyjmy się reklamowemu sloganowi – It’s so good to be bad. Hmmm, czy to pachnidło ma nas przemienić w niegrzeczne dziewczynki? Być może komuś te perfumy w takiej transformacji pomogą, ale mnie nie do końca. Good Girl to moim zdaniem fajny zapach do pracy, na uczelnię – o ile chcemy być zauważone, pragniemy czuć się kobieco, ale delikatnie. O ile migdał interpretowany na słodko w perfumach jest dla mnie ewidentnie zmysłowy i dodaje uwodzicielskiej aury (dla kogo Hypnotic Poison?), to tutaj jest go za mało i występuje zbyt krótko, a reszta kwiatów i słodyczy pachnie raczej wygodnie i sweterkowo.

Flakon? No cóż, gdybym miała w kolekcji, to na pewno bym się nie chwaliła. 😀

A co Wy myślicie o tym zapachu? Mieliście okazję wąchać Buta Herrery? 😀

Perfumy Good Girl możesz kupić w Perfumeria.pl

 * post sponsorowany

Tagi: ,

Podobne wpisy