Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Które perfumy opuściły moją kolekcję? Część druga

prada-porzadki-w-kolekcji-perfum

Kochani,

Wiem, że na powrót tego tematu czekacie i nie chcę, żebyście musieli czekać dłużej. Dlatego teraz już piszę o perfumach, które opuściły moją kolekcję. Muszę się Wam do czegoś przyznać – jestem okropnie zmęczona wysyłaniem paczek i lataniem na pocztę. Jakby same rozstania nie były już wystarczająco wykańczające! 😉 Nie chcę siedzieć w przeszłości i ciągle rozmyślać o tym, co wyszło z kolekcji  i z jakich powodów. Pozwólcie więc, że nie będę pisać o WSZYSTKICH perfumach, które wyleciały. Ograniczę się do 27, bo może mi nie starczyć siły na pisanie o wszystkich 40-kilku. Wśród tych, które postanowiłam pominąć  są perfumetki i miniaturki, a także pełnowymiarowe flakony. Wolałabym skupić się na planowaniu nowych nabytków, a wspomnę przy okazji, że wpis z nowościami w kolekcji mam już gotowy. Wystarczy kliknąć tylko „opublikuj”. Jeśli macie jeszcze chęć, zapraszam na drugą część perfum, z którymi musiałam się pożegnać.

Dla tych, którzy nie widzieli jeszcze: CZĘŚĆ I.

mad-madame-christina-prad

13. Juliette has a Gun Mad Madame
Bardzo się tym zapachem zachwycałam – doskonale pamiętam! Wiecie co? Ja dalej się nim zachwycam, tyle że teraz będę to robić na odległość. Julietka poleci do nowej Pani jutro, a ja będę miała sporo czasu by sprawdzić, czy za nią zatęsknię. Faza na piżmo mi przeszła i raczej nie potrzebuję zapachu tego typu w kolekcji. Wiem jednak, że jeśli piżmo znowu mi się zamarzy, to kupię sobie coś od Narciso i właśnie Mad Madame. I pewnie, że mogłabym ją zatrzymać i poczekać na jej czas, ale co, jeśli ten czas nie nadejdzie? Czekanie jest bez sensu, szczególnie, gdy zbiera się na wymarzone perfumy.

14. Christina Aguilera Red Sin
Bolało to rozstanie i to bardzo! Jak wiecie, Red Sin to dla mnie zapach przypominający o okresie bożonarodzeniowym. Uwielbiam go. Ale po co mi zapach, którego używam raz w roku? Być może kiedyś sprawię sobie miniaturkę, ale na początku porządków chciałam siebie sprawdzić, czy będę na tyle dorosła, by rozstać się z zapachem sentymentalnym. Podarowałam go bliskiej osobie i dzięki temu jestem spokojna – Christina jest w dobrych rękach.

15. Prada L’Eau Ambree
Polubiłam się z tą Pradą, bo ona jest klasyczna, piękna i cichutka. Idealna przyjaciółka, zawsze pocieszy. To zapach, który rok temu był ze mną w bardzo trudnej chwili (celowo go wybrałam wtedy, bo właśnie dawał mi poczucie komfortu) i od tamtej pory trudno mi go nosić. Być może odpoczynek jest potrzebny. Love takes time.

kenzo-lagent-monoi16. Summer by Kenzo
Tutaj to zaszalałam! Stwierdziłam, że mam w kolekcji za dużo pachnideł pudrowych i większość z nich się kurzy. Summer by Kenzo to w tej chwili unikat, a dla mnie osobiście to zapach bardzo ważny. Kojarzy mi się z jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu i czułam, że do tej pory „musiałam” go mieć. Nie używałam go w ogóle, jakbym się bała, że flakon się rozbije. Musiał odejść.  Mam pustą butelkę po poprzednim egzemplarzu i jeśli chcę to powąchać korek mogę zawsze. A zapachem cieszy się moja kuzynka. 🙂

17. Agent Provocateur L’Agent
L’Agent to zapach intrygujący, seksowny i jedyny w swoim rodzaju. To kolejny z tych, które trzymałam po to by je wąchać „z korka”. Nigdy go nie nosiłam, nie wiem dlaczego. Wzięła go przyjaciółka w ramach próbowania czegoś nowego i ciekawa jestem, co o nim powie. 🙂 A Agent pozuje z Clssique Intense, która wyleciała z mojej kolekcji już dawno temu. Jakoś taka za głośna i za słodka była, a może zbyt „tiare”. 😉

18. Yves Rocher Monoi
Nie sądziłam, że się z nim rozstanę, bo to świetny zapach egzotyczny i to jeszcze niskobudżetowy. Ale jakoś mnie zaczął nudzić, stwierdziłam, że nie jest mi niezbędny… A mojej siostrze podobał się bardzo! I resztę już wiecie.

hypnose-lor-rose-aramis

19. Lancome Hypnose
Trudne rozstanie, ale nie tak do końca. Mentalnie nie mogłam się pogodzić z tym, że nie będę miała tego zapachu, bo to przecież taki klasyk lepkich słodkości. Zbyt dziwna chyba jednak ta słodycz dla mnie była. I bez namysłu ją oddałam.

20. L’Or de Torrente
L’Or to piękny klasyk, połączenie róży z kawą. Jest również okrutnie trudnym zapachem. To taka sztuka, na którą nie mam po prostu siły i nie chce mi się jej rozumieć. Ten zapach mnie męczył, więc siedział w kącie. A teraz już nie mam go na sumieniu.

21. Aramis Perfume Calligraphy Rose
Eh, pożegnałam to śliczne pachnidło ze łzą w oku. To róża gęsta, słodka, dymna – porażająco piękna. Ale ostatnio mam fazę na niechęć do róży i pomyślałam, że i ta wspaniała mnie zwyczajnie nudzi. Pewnie za nią zatęsknię i kupię ponownie, ale na pewno nie teraz, nie w tym roku.

escada-lolita-taylor

22. Escada Taj Sunset
O ile mnie pamięć nie myli, to to jest ostatnia dobra limitowana Escada. Wszystkie następne były dla mnie zbyt syntetyczne, bez zdecydowanej nuty przewodniej. Tutaj jest soczystość idealna, nieco infantylna i… I właśnie – to już nie jest moja bajka, choć zapach dalej oceniam bardzo dobrze.

23. Lolita Lempicka Coral Flower
Wydawało mi się, że rozpacz za klasyczną L uciszę wersją Coral. Nie udało się. Na mojej skórze Coral Flower to kompletny niewypał słono-gorzko-słodkie coś, co być może rzeczywiście wyszło z morza. Żeby było zabawnie – na mojej mamie pachnie genialnie. Żal mi flakonu, bo miło było na niego popatrzeć.

24. Elizabeth Taylor Violet Eyes
Idealny zapach dla osoby, która szuka czegoś niebanalnego, świeżego, kobiecego i taniego. Gdybym tylko częściej nosiła lekkie zapachy, to Elizabeth by u mnie została. W kategorii „lekkość” wygrywa u mnie od lat Eclat d’Arpege i nie potrzebuję niczego innego.

madonna-pozo-cartier

25. Madonna Truth or Dare
Truth or Dare trafił do mojej kolekcji po raz drugi i znowu z niej wyleci. Nie przewiduję kolejnego powrotu – zbyt kwiatowa jest ta Madonna. Uwielbiam wersję Naked i nikomu jej nie oddam. Biała i tuberozowo-gardeniowa Madonna mnie przytłacza i poleci do nowej Pani już niebawem.

26. Jesus del Pozo in Black
Głęboki zapach czereśni w likierze – coś cudownego. Tylko, że to coś nie leży na mnie dobrze. Jakoś tak bardzo mocno i alkoholowo na mnie wybrzmiewa. Przy córce wolę nie pachnieć jak alkohol. W ogóle raczej nie chcę tak pachnieć. Not my style.

27. Cartier La Panthere
Kolejne trudne rozstanie. Dostałam te perfumy w prezencie od męża w bardzo ważnym momencie. Tylko, że teraz w ogóle nie mam ochoty na szypry, jakoś zbyt poważnie się w nich czuję. Postanowiłam, że zostawię sobie Soir de Lune a La Panthere musi szukać nowego domu. Poleciała do cioci i wiem, że tam będzie doceniona. A mój mąż ogromnie cieszy się z tych porządków, więc wszyscy wygrywają! 🙂


Udało się! Przedstawiłam Wam najważniejsze zapachy, które opuściły moją kolekcję. Trudno byłoby mi tę listę uzupełniać po raz kolejny, bo dalej myślę nad pozbyciem się jeszcze kilku butelek, kilka flakonów opróżniłam na próbki, niektóre „poszły” jako gratisy do flakonów, inne zużyłam sama nie mogąc się zdecydować czy czas się rozstać czy nie. Kiedy przekroczyłam 40 flakonów poczułam się lekko przytłoczona, ale najgorsze już za mną!

Dziękuję Wam za wsparcie w mojej misji uporządkowania kolekcji. Chcę byście wiedzieli, że to wiele dla mnie znaczy i że zamierzam pozostać wierna nowym zasadom. Planuję wpis o rzeczach, których nauczył mnie ten cały proces, może akurat z tego skorzystacie. 🙂

Tradycyjnie muszę zapytać…

Jak się Wam podobają moje porządki?

Tagi: , ,

Podobne wpisy