Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Żadnej presji.

perfumy-niszowe-el-born

Przy niedzieli zawsze przychodzi mi chęć na refleksje. Teraz siedzę sobie i czytam Wasze maile, w których opisujecie swoje rewolucje w kolekcjach i jestem dumna. Z siebie i z Was! Przecież to wcale nie jest łatwe, by coś w sobie zmienić. Szczególnie, jeśli mowa o ukochanych perfumach, które gromadzimy – Bóg tylko wie po co – wiążąc z nimi świetlaną przyszłość, która często nie nadchodzi.

Obecnie mam w planach zakup trzech zapachów – o tym Wam już pisałam we wpisie z nowościami w kolekcji.  Wcale się z niczym nie spieszę, nie odliczam dni. Nie czuję presji. Nie muszę mieć. Nie muszę już. Nie muszę.

Pomimo tego, że nie czuję chęci kupowania nowych flakonów, mam więlką ochotę na testowanie nowych zapachów. Wcześniej obawiałam się, że może te zmiany coś mi w głowie poprzestawiają i może moja miłość do pachnideł zblaknie. Nie stało się tak. Wręcz przeciwnie. Wącham jeszcze więcej i lepiej. Bardziej rozważnie.

prada-candy-01

Rzeczywiście uważnie testuję zapachy przed zakupem, ale zostawiam sobie margines na okazjonalne szaleństwo. Zakupy w ciemno cieszą bardziej wtedy, kiedy się za nie zabieramy co jakiś czas, nie co drugi tydzień. 😉

Z wielką przyjemnością noszę zapachy z mojej kolekcji. Dawniej przychodziło mi to ciężko, a teraz bez problemu wynajduję perfumy na każdy dzień. Poza tymi dniami, kiedy mam ochotę przetestować coś nowego.

W mojej kolekcji większość zapachów nie ma statusu „bezpiecznych”. Jeśli coś mi się przestanie podobać, to musi szukać nowego domu. Pożegnałam ostatnio jeszcze kilka zapachów i pewnie polecą jeszcze następne.

Wolność! Wolność!

Tego wszystkim edpholikom życzę 🙂

Tagi: ,

Podobne wpisy