Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Le Jardin Retrouvé – minirecenzje perfum

le-jardin-retrouve

Kochani,

Mam wielką przyjemność mówić dzisiaj o marce, która w danej chwili przeżywa nie tyle powrót, co odrodzenie. W 1975 roku Yuri Gutsatz stworzył własną markę, by tworzyć perfumy bez ograniczeń jego kreatywności. Nie chciał już pracować dla innych i dopasowywać się do panujących trendów. I tak powstało Le Jardin Retrouvé. W roku 2005 Yuri zmarł, a potem jego pachnidła stały się nieco zapomniane. Teraz jego syn wraz z żoną postanowili przywrócić piękne kompozycje do życia, i całe szczęście – bo jest co wąchać.

W kolekcji na początek (bo już szykują się następne zapachy) znajduje się 7 zapachów.

le-jardin-retrouve-samples-1

Cuir de Russe – To taki zapach, który przenosi w czasie jak… zapach. Dokładnie tak. Bo cóż innego potrafi lepiej nas zatrzymać w miejscu i pokazać kawałek przeszłości, który gdzieś w nas tkwi? Wąchając Cuir De Russie mamy do czynienia z prawdziwym retro. Początkowo to taka dość szorstka nuta pudrowego fiołka ze zwietrzałym cynamonem. Z czasem się łagodzi, czuję więcej ylang, a najbardziej wyczuwalna staje się nuta skórzana. Jakoś tak kojarzy mi się ze srogą zimą i Rosjanką o chłodnej urodzie, brnącą w śnieżną alejkę w spektakularnym kożuchu. Cuir de Russie to nie jest zapach skomplikowany, ale uderza w sedno – jest skórzany i lekko przyprawowy. Pachnie trochę jak wspomnienia minionej epoki, ale jest na tyle uniwersalny, że mogą go nosić wszyscy, przynajmniej w moim odczuciu. Trwałość: w moim przypadku najlepsza z całej kolekcji – około 7 godzin.

Sandalwood Sacre – Kolejny zapach, w którym czuję ząb czasu, bo on rzeczywiście pachnie jak z innej epoki. Znajdziecie tutaj nuty drewna sandałowego i paczuli, mech dębowy i goryczkę. Początkowo pachnie nieco jak wiekowa drewniana szafa porzucona w mrocznym lesie, ale potem uspokaja się, łagodnieje i pachnie bardzo subtelnie. Klasycznie i minimalistycznie. Tak odświętnie. Dla mnie osobiście nie jest to zapach na każdy dzień, a na specjalne dni, kiedy dużo wspominam i rozmyślam. Każdego przeciętnego dnia zwyczajnie nie mam na to czasu i zapach mógłby mi wadzić. Co nie zmienia faktu, że jest przepiękny i szlachetny. Warto go poznać. Trwałość: dobre 6 godzin.

Rose Trocadero – herbaciana róża z piżmem i zielonymi nutami nie mogła stać się moim ulubieńcem, prawda? Zapach jest przepiękny i myślę, że każdy fan róży w perfumach będzie nią oczarowany, jednak dla mnie to nie jest zapach do noszenia. To taka wiekowa róża, która pachnie trochę jak różaniec. Miałam jako dziecko taki drewniany różaniec, który pachniał różą… To właśnie bardzo podobna woń, co sprawia, że zapach ten ma dla mnie dość podniosły klimat. Docenię na kimś, na sobie raczej nie. Trwałość: około 6 godzin.

le-jardin-retrouve-samples-2

Citron Boboli – Jeśli lubicie cytrynę, to z tą polecam się poznać. Mamy tutaj cytrynkę w ciekawej odsłonie. Citron Boboli, to perfumy przyprawowe, czuję w nich goździki i cynamon, a także geranium. Jestem nim całkowicie oczarowana i na pewno będę go dalej nosić, bo chyba sobie go kiedyś sprawię. Tutejsza cytryna nie jest taka wyrazista i jaskrawa, lekko przyprószona cynamonem – takim głębokim i intensywnym, nie ciasteczkowym – a w jej skórkę wbito goździki… To jest po prostu zapach, który mogłabym nosić cały rok, ale przeczuwam, że to właśnie jesień i zima będą najlepsze dla niego. To perfumy, które najbardziej mnie zaskoczyły i choć nie są powalająco trwałe (do 5 godzin), to uważam, że warto się z nimi poznać.

Verveine d’Ete – Jeśli mam wybierać ulubieńców, to Verveine zasługuje na miejsce trzecie. Uwielbiam werbenę, a tutaj jest ona wyjątkowo wygładzona i rześka – zdecydowanie cytrynowa. Otwarcie tego zapachu budzi mnie do życia i uwielbiam czuć go z samego rana. Jakoś tak czuję wtedy, że się budzę i mam dużo sił do działania. Tak wpływa na mnie woń werbeny. Z czasem niestety ona nieco blaknie, a na jej miejsce wchodzi wetyweria. Nieco ponura i szorstka, jak dla mnie odbiegająca od motywu zdobywania świata… Mimo wszystko do samego końca jest mi z nią przyjemnie.  Trwałość: około 3-4 godzin.

Eau des Delices – Ten zapach sprawił, że nieco się rozmarzyłam! Pachnie jak chłodny prysznic w upalny dzień. Przeplata się w nim słodycz z kwaskiem i goryczką. Musująca mieszanka cytryny, neroli i pomarańczy, położone na delikatnym piżmie. Eau des Delices ujął mnie swoją subtelnością. To pachnidło bardzo wdzięczne i delikatne, czuję, że byłoby wprost idealne na lato. Z całej serii ten zapach utrzymywał się najkrócej (słusznie, bo to nie Eau de Parfum, a Eau Fraiche) – przez nieco ponad 2 godziny. Trochę dłużej niż prysznic. 😉

tubereuse-trianon-sample-perfumy-niszowe-s

tubereuse-trianon-sample

Tubereuse Trianon – Najlepsze na koniec. Od samego początku, kiedy wybierałam 3 próbki, które miałam otrzymać jakoś wiedziałam, że tuberoza będzie najbardziej moja. Nie potrafię tego uzasadnić, bo zazwyczaj tuberoza mnie zabija, ale czułam, że zaczęłam się zmieniać pod tym względem, a Tubereuse Trianon może być moją przepustką do dobrej relacji z tym kwiatem. I tak się stało. To pachnidło początkowo pachnie nieco jak guma balonowa, ale to tylko takie moje skojarzenie, a nie dosłowna woń. Jest miękko, słodkawo i bardzo beztrosko. Już wiem, że nie jest to tuberoza, która wskoczy mi na plecy i skręci mi kark. Ta tuberoza chce się ze mną zaprzyjaźnić i szeptać mi do ucha miłe słówka. Trwałość: około 5-6 godzin.

Dobre #promo nie jest złe

Właściciele marki mają u mnie wielkiego plusa, ponieważ by zachęcić perfumoholików do testów pachnideł wystartowali z ciekawą akcją promującą ich pachnidła. Na ich stronie można było sobie całkowicie za darmo wybrać 3 próbki. Po pewnym czasie próbki przyszły, obietnice zostały spełnione. Po jakimś czasie poprzez Instagram dostałam ofertę przetestowania wszystkich zapachów. Kilka dni później przyszło do mnie 7 próbek i dzięki temu mogę Wam opowiedzieć o wszystkich. 🙂

Innowacja

Perfumy Le Jardin Retrouve możecie kupić w dwóch wariantach – pierwszy z nich nazywa się Le Nécessaire. To nic innego jak piękny zestaw, w którym znajdziecie pusty flakon o pojemności 50ml i mini flakon podróżny (15ml), szklany lejek i buteleczkę z perfumami o pojemności 125ml.  Możecie napełniać, ile chcecie i kiedy chcecie. Mnie najbardziej podoba się wariant do podróży, wtedy wlewamy sobie do tej miniaturki, ile potrzebujemy i możemy ruszać. Druga opcja to La Re:Source, który jest właśnie tą większą buteleczką 125ml. To właśnie jest uzupełnienie, które można dokupić, kiedy skończymy poprzedni zapas. Wtedy po prostu kupujemy La Re:Source i przelewamy do flakonów, które już mamy. Świetne, prawda? 🙂

le-jardin-retrouve-setPo lewej stronie Le Nécessaire,  a po prawej La Re:Source

Jeśli jesteście zainteresowani marką i jej perfumami – odsyłam na stronę internetową >TUTAJ<. Tam poczytacie o zapachach, możecie również zamówić próbki i perfumy. Gorąco zachęcam. 🙂

Znacie zapachy tej marki?
Który z nich będzie dla Was najlepszy?

Tagi: , ,

Podobne wpisy