Miu Miu – Miu Miu L’Eau Bleue
Pamiętam testy pierwszej wersji Miu Miu. Pomyślałam sobie, że dawno nie wąchałam nic tak prostego i przyzwoitego. Bo jak często konwalia w perfumach nie pachnie jak odświeżacz powietrza? Tak niestety mam, że podchodzę chętnie do testów perfum, które wydają mi się bardzo dobre, albo słabe (by upewnić się, czy pierwsze wrażenie nie było mylące)… A te pośrodku jakoś tak nie ekscytują mnie szczególnie. No i Miu Miu zaginęło na stosiku pt. jak już naprawdę nie będziesz miała co robić.
Jednak w związku z tym, że w perfumeriach nie było nic ciekawego sięgnęłam po flakon L’Eau Bleue i byłam pełna podziwu. Kwaśnawo – czysta kompozycja zielona z dominującą nutą konwalii, o fakturze gładkiej jak pupa niemowlęcia. Musiałam poznać! Moja przedziwna chęć poznawania kompozycji kwiatowych tylko sprzyja rozwojowi tego romansu. Odlewka Miu Miu L’Eau Bleue ucieszyła mnie niezwykle.
Budzi mnie zapach konwalii po deszczu. Może nie takich idealnych i naturalnych, bo dochodzi do tego zapach mokrego prania targanego wiatrem. Nie jest to woń całkowicie naturalna, czuć w niej jakiś taki bawełniano – detergentowy dodatek, ale nie przeszkadza mi. Znika bardzo szybko. Głośne konwalie pachną całkiem zielono – ich liście dumnie prezentują się w tej kompozycji, momentami przysłaniając zapach bielutkich dzwoneczków. L’Eau Bleue pachnie bardzo mocno przez naprawdę długi czas. Wiele osób ten zapach dostrzega nawet 5 godzin po aplikacji, a przecież takie historie przy perfumach zielonych są zazwyczaj nierealne. Tutaj jest inaczej. Dzięki trzem psiknięciom przez 7 godzin cały czas czuję, że pachnę. Tak po tej ósmej godzinie gubię z Miu Miu łączność.
Poza świeżą zielenią i konwalią czuję tutaj jeszcze bardzo subtelną różę, określiłabym ją raczej jako ogrodową. Nie będzie ona może wystarczająco wyraźna dla miłośników perfum z różą, ale mnie ona tutaj pasuje. Wprowadza coś ciekawego do kompozycji i wzbogaca ją, bez zagłuszania. L’Eau Bleue to perfumy raczej jednostajne i pachną niemalże identycznie od początku do końca. Początkowo mają troszkę chemii, potem są niezwykle wiosenne i intensywne (jak dla mnie wspaniałe), przez ostatnie 2 godziny wyczuwam w nich drzewn0 – piżmowe aromaty przełamane białymi kwiatami.
Znalazłam chyba zapach na wiosnę. Nie jest przełomowy czy nawet świetny, ale coś w nim takiego jest, że mam ochotę nosić perfumy konwaliowe. Nie sądziłam, że kiedykolwiek taka chwila nadejdzie. 😉
Przez te 8-9 godzin wspaniale nosi mi się te perfumy i moja fascynacja kwiatami tylko się umocniła. Chcę więcej kwiatów!