Ralph Lauren – Ralph Rocks
O pachnidle, które mogłoby zachwycić niejedną Panią. Spośród tych, które z niecierpliwością oczekują na 15. urodziny.
Recenzję tego zapachu napisałam już ponad rok temu. Wtedy byłam w stosunku do tej wody toaletowej bardzo krytyczna. Stwierdziłam, że być może jestem zbyt surowa, odczekam miesiąc, dam im jeszcze jedną szansę i wtedy ocenię. Oczywiście wtedy całkowicie o nich zapomniałam. Ostatnio jednak bardzo intensywnie poszukiwałam perfum z nutą marakui i przypomniałam sobie o Ralph Rocks.
Zapach jest kierowany do „młodszej” młodzieży i myślę, że z pewnością do niej trafia. Moje pierwsze wrażenia po testach były pozytywne. Myślałam sobie: „hmm.. gdybym miała takie perfumy jak miałam 15 lat.. Wtedy bym je doceniła”. Ralph Rocks nie jest zapachem dla kobiet dojrzałych, myślę, że sama wariowałabym na jego punkcie mając naście lat. Teraz już spoglądam na niego z lekkim niesmakiem.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: marakuja, kiwi, cytryna
Nuty serca: kwiat pomarańczy, frezja, liść palmy, hiacynt
Nuty bazy: ambra, drzewo sandałowe
Zapach otwiera się bardzo lepko. Marakuja i kiwi w najbardziej słodkim i klejącym wydaniu przyklejają się do skóry. Skoro jest coś takiego jak „szampan dla dzieci”, to czemu nie „likier dla dzieci”? Gdyby coś takiego istniało to z pewnością pachniałoby tak jak Ralph Rocks.
Wszystko jest słodkie i takie milusie, że aż ciężko wytrzymać. W tle czuję mdły kokos, którego nie znalazłam w nutach.
Kwiaty nie ratują zapachu, nie dodają mu subtelności. Właściwie to wydaje mi się, że czuję tutaj tylko frezję i nieokreślone „coś”. Zazwyczaj frezja w perfumach jest udanym składnikiem… Niestety tutaj pasuje jak… skarpetki do sandałów.
Zapach jest zbyt słodki, przygnieciony przez marakuję. Na mojej skórze utrzymuje się do 4 godzin. Muszę przyznać, że w tym czasie miałam może 3 momenty kiedy „coś fajnie pachniało”. Sądzę, że była to cytryna, która próbowała wydostać się spod ciężkiej słodyczy. Niestety, po kilku sekundach to pozytywne wrażenie znikało.
Tagi: Ralph Lauren, Recenzje