Wreszcie perfumy Juicy Couture, które są bardziej Couture niż Juicy. Tylko, czy to dobrze?
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: hiacynt, cytryna amalfi, liść czarnej porzeczki, czerwone jabłko
Nuty serca: jaśmin, magnolia, czerwony mak, wiciokrzew, kwiat lipy
Nuty bazy: piżmo, paczula, korzeń irysa
Peace, Love & Juicy ma wiele wspólnego z opisanym przeze mnie całkiem niedawno
Manifesto. To, co te zapachy łączy to kwaśna, drażniąca świeżość cytrusów i nut zielonych.
Zdecydowanie Manifesto jest tą bardziej spokojną i dojrzałą kompozycją. Juicy Couture bezsprzecznie jest hołdem dla młodości, szaleństwa, wolności.
Pierwszymi nutami pojawiającymi się po aplikacji są cytryna i jaśmin. Tworzą połączenie bardzo ostre i surowe. Coś dla fanek nieokrzesanej natury. Na drugim planie mamy wiciokrzew i magnolię, które utrzymują zapach w tym samym klimacie.
Zapach się nie zmienia, nie rozwija. Mnie nudzi swoją świeżością, naturalnością. Te perfumy są ostre, orzeźwiające, ale na pewno nie ma w nich nic ciekawego, intrygującego. Zaintrygować mogą na pewno kogoś obok, bo PL&JC mają niesamowitą moc rażenia. Ciężko przejść obok nich obojętnie.
Przyznam jednak, że z czasem zapach staje się coraz bardziej przyswajalny. Cytryna traci swoją moc, liście są coraz bardziej wysuszone, kwiaty więdną. Jednak nigdy nie dochodzi do momentu, w którym mam wrażenie, że oblałam się tygodniową wodą z flakonu po kwiatach. Na szczęście!
Miałam nadzieję, że pojawi się paczula czy kwiat lipy – niestety się nie doczekałam. Peace, Love & Juicy Couture pozostaje w klimatach rozwrzeszczanego Greenpeace’u, strajków, przywiązywania się do drzew i ratowania żabek. Takie są moje skojarzenia i po 7 godzinach niewoli (bo tak długo zapach się utrzymuje) mam nadzieję, że już nigdy nie będę zakładnikiem tego pachnidła.
Według mnie to najsłabsze ogniwo w kolekcji zapachów Juicy Couture. Wszystkie inne mają w sobie coś, co sprawia, że chcę do nich wrócić. W tym przypadku, chcę po prostu zapomnieć.
Tagi: Juicy Couture, Recenzje