Christina Aguilera – Unforgettable
O próbie przeniesienia 'Signature’ (pierwszego zapachu Christiny) do świata noir.
Czarne flakony. Wszędzie ich pełno, półki perfumerii uginają się pod nimi.
Niemal każdy zapach, spośród popularnych, zostaje przelany do ciemnej butelki. Czy zapach się zmienia. Oczywiście. Zazwyczaj znacznie. W przypadku Unforgettable wydaje mi się, że zmieniono podstawowe By Day Christiny, dodając do niego kilka różnych wycinków celebryckich bestsellerów.
Zapach.
Mam wrażenie, że producent perfum troszkę oszukuje użytkownika tych perfum. Obiecano nuty drzewa kaszmirowego, śliwkę, wanilię, tonkę, różę, jaśmin. Zapewne, jeśli ktoś się uprze to je wyczuje, bo to wszystko ładnie się prezentuje. Jednak ja bym nazwała rzeczy po imieniu.
Unforgettable otwiera się dziwnym – świeżym zapachem … wypranych skarpetek. Pachnie świeżo, lekkim detergentem, ale dalej skarpetką. Po około 5 minutach ta świeżość znika, a Unforgettable odzyskuje szansę na bycie przyzwoitym celebryciakiem.
Pojawia się coś, co zapewne miało być drzewem kaszmirowym, śliwką i tonką, które wylądowały w jednym moździerzu. Według mnie jest to bardzo często odgrzewany zapach pudrowej orchidei. W tym przypadku czuję waniliową orchideę rodem z Rihannowego Nude. Z drugiej strony uśmiecha się drzewny akord ozdobiony słodyczą, który znamy z Beyonce Rush. Jest ciepło, pudrowo, słodko. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym zapachu, no może poza jaśminem, który pachnie… gazowo (?).
Po 5 godzinach nie ma śladu po Christinie i kończy się jej mroczne oblicze. Między mną a Unforgettable miłości nie będzie. Mam w kolekcji 15ml i tyle mi wystarczy. Widzę siebie w tych perfumach tylko podczas oficjalnego spotkania na którym nie chciałabym być zauważona. Może za parę lat, jak moja córka pójdzie do szkoły to wybiorę się z Unforgettable na wywiadówkę. Nie wybiorą mnie do trójki klasowej.
O samych doznaniach związanych z zapachem nie mogę już nic więcej powiedzieć.
Przeglądając opinie różnych perfumomaniaków spotkałam się z opinią, że Unforgettable „is almost a gourmand”. Jak? Z której strony? Nie zgodzę się, że przedawkowana słodycz fasoli tonki to od razu gourmand. Ja rozumiem, że ten gatunek perfum stał się popularny i ludzie go gaga dla przeróżnych słodziaków. Ale Aguilera żadnym ze swoich zapachów nie zbliżyła się jeszcze do tego gatunku perfum. Może w przyszłości?
Przy okazji wspomnę, że Christina ma mój szacunek jako gwiazda promująca perfumy. Ona wielokrotnie powtarzała, że lubi głębokie, drzewne zapachy, nutę piżma. Często wspomina, że dorastając podziwiała Poison na swojej mamie. I mniej więcej w takich klimatach pozostają jej zapachy. Nie mają nic wspólnego z Trucizną, ale są dla nich celebryckim odpowiednikiem dalekiego wujka z Ameryki.
Reklama.
Uwielbiam zdjęcia reklamowe perfum Christiny. Zawsze wygląda na nich zjawiskowo. Pięknie, seksownie, klasycznie.Tym razem do spotu reklamowego Christina wykorzystała chwyt Elizabeth Taylor. Niezastąpiona Elizabeth poprosiła znajomego, Burta Reynoldsa o wystąpienie w jej reklamie perfum. Rozchodziło się w końcu o nieśmiertelny bestseller White Diamonds. Reklama nie była może zbyt efekciarska, ale wnosiła świeże spojrzenie na advertising.
Christina nakręciła reklamę do Unforgettable, w której pokazano ją w oczach mężczyzny, który za nią szaleje. Coś ciekawego, innego. Szkoda tylko, że potraktowane pobieżnie.
Tagi: Christina Aguilera, Recenzje, Strefa Gwiazd