Escada – Absolutely Me
Absolutely Me chodzi za mną odkąd tylko je powąchałam w 2010 roku. Kiedy
je poznałam, były dla mnie jednym z najpiękniejszych zapachów. Chciałam
je kupić, ale jakoś nigdy do tego nie doszło. Albo były inne wydatki
lub inne perfumy. Teraz znowu do mnie wróciły, w postaci próbki. Czy w
dalszym ciągu są takie wspaniałe?
W 2010 roku uwielbiałam perfumy słodkie. Po prostu słodkie, czy to za sprawą owoców, czy nut 'łakociowych’. Z czasem do słodyczy doszedł tag 'oriental’. Zwykła słodycz jest dla mnie przyswajalna, ale szybko się nudząca.
Dlatego też inaczej patrzę na Absolutely Me. Dawniej były dla mnie całkowitą rozpustą słodkości. Czułam makaroniki – takie słodziutkie, nasączone ponczem i cukrem do granic możliwości, sok malinowy rozlewający się po nadgarstkach i dekolcie, olejek waniliowy roztarty za uszami. I nie miałam tego dość!
W tej chwili mam dość. Doceniam oryginalność Absolutely Me, bo nie jest to typowy malinowy słodziak. Jestem nawet skłonna powiedzieć, że to najlepszy zapach malinowy przy tak wysokim jej stężeniu. Przy wszystkich tych słodkościach brakuje mi zachowawczego akordu drzewnego, który uziemiłby trochę tę 'grzeczną’ panienkę. Może trochę kaprysu w postaci goździków lub kardamonu.
Escada ma całkiem imponującą trwałość, u mnie utrzymuje się do 7 godzin. Przez pierwsze dwie godziny wyczuwalna jest przez osoby znajdujące się w odległości 2 metrów. Potem jest coraz słabiej i po 4 można się nią cieszyć w samotności.
Absolutely Me to taka grzeczna, ułożona i nieskazitelna panienka na wydaniu. Niektórzy chcą wierzyć że ona istnieje, ale wszyscy dobrze wiedzą, że byłaby to najbardziej irytująca nudziara.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy:malina, róża, różowy pieprz
Nuty serca: róża, ciastko makaronik, jaśmin, głóg
Nuty bazy: białe piżmo, wanilia