Do tej recenzji zabierałam się długo. Zanim dobrze poznałam ten zapach minęło trochę czasu. Nie ulega jednak wątpliwości, że pokochałam go od pierwszego powąchania. Queen to obecnie moje ulubione perfumy, są zdecydowanie najlepszym zapachem sygnowanym przez 'gwiazdę’. Należy im dać szansę – nie zniechęcać się wybitnie tandetnym i infantylnym flakonem.
Queen Latifah to amerykańska raperka i aktorka. Kiedy w 2009 roku wypuściła swoje pierwsze perfumy – Queen – niewiele osób dawało im szansę. Latifah to wielka osobowość, inspiracja dla kobiet czarnoskórych, również tych walczących z otyłością. Jest bardzo pozytywną i motywującą do działania kobietą. Należy jednak pamiętać, że to głównie przesadnie chude blond piękności mają wpływ na przeciętną amerykankę. I takie też kobiety wyznaczają trendy, choćby w sprawie perfum.
Perfumy Latifah nie sprzedały się tak wspaniale jak te pochodzące od Paris Hilton, czy Britney. Nie miały w sobie typowych sell-outowych nut rozwrzeszczanych owoców, cukierków i wodnych kwiatów. Zostały jednak docenione przez perfumoholików na całym świecie, nawet tych tylko-niszo-lubnych. Wiele pozytywnych recenzji sprawiło, że zdecydowałam się na przetestowanie Queen.
Jak pachnie Queen?
Nikt nie spodziewałby się, że perfumy raperki, dodatkowo zamknięte w tak paskudnym flakonie mogą być tak wspaniałe.
Pachną klasycznie, intensywnie i zmysłowo.
Czarno-biały film, pomieszczenie wypełnione waniliowym dymem, zapach koniaku unosi się w powietrzu. W kącie tego pokoju siedzi kobieta. Mimo, że próbuje pozostać anonimowa, każdy na nią patrzy. Bez względu na to czy ona tego chce czy nie – zawsze jest w centrum uwagi. Jej szczególna uroda, kapryśny charakter i bezkompromisowość czynią z niej królową… towarzystwa. Każdy chce przy niej przebywać, a z drugiej strony – każdy boi się jej narazić, w końcu jej uszczypliwe uwagi potrafią zranić. Mimo tego – ludzie ryzykują.
Queen pachnie słodką wanilią, która przełamana jest intensywnym, lekko mlecznym aromatem koniaku. Fasola tonka pięknie uzupełnia przejście pomiędzy mocną wanilią a koniakiem. Ku memu zaskoczeniu – lekko tonuje jej mocny wyraz, jednocześnie podkreślając jej wyjątkowy charakter.Ah, jakiż Queen ma charakterek!
Potrafi być słodka, miła i kobieca, tylko wtedy kiedy komuś uda się uderzyć w jej czuły punkt. Nie jest dla niej problemem przemienić się w silną, bezczelną kobietę z cechami… męskimi. Mimo czasów w których się znajduje, zachowuje się tak jak chce. Zaklnie, upije się, może nawet się z kimś pobije. Ale będzie przy tym tak piękna, kobieca i przerażająco urocza, że każdy jej to wybaczy.
Ostrość Queen pochodzi z paczuli, która podszywa słodycz wanilii, budując w kompozycji ten vintage feel. Queen jest mocna, pewna siebie, do tego w oparach kadzidła. Żaden dym nie jest w stanie jej zdominować, może co najwyżej podkreślić jej atuty.
Perfumy Queen nie są staroświeckie, po prostu pachną bardzo elegancko, klasycznie, a przy tym zmysłowo. Nie poleciłabym ich nastolatce. Podejrzewam, że największe uznanie mają u kobiet 25+, ale i wcześniej warto ich spróbować. Gdybym miała je do czegoś porównać, to nazwałabym je pijanym i poskromionym Angelem. Ich trwałość jest zachwycająca. U mnie utrzymują się nawet do 10 godzin. Jeśli pod uwagę weźmiemy ich cenę (mnie udało się kupić 50ml za niecałe 30zł) to tym bardziej jest to zadziwiające. Perfumy te są świetnym dowodem na to, że żadnego zapachu nie można z góry przekreślać. W przypadku Queen wiele rzeczy mogłoby zniechęcać: flakon, gwiazda promująca je nie jest żadnym beauty guru i podejrzanie niska cena. Cieszę się, że nie mam uprzedzenia do perfum gwiazd, bo pewnie nigdy nie poznałabym tego cudeńka, jakim jest Queen by Queen Latifah.
Testując perfumy często myślę o różnych filmach, postaciach, utworach muzycznych. W przypadku Queen widziałam tylko legendarną, niezastąpioną Bette Davis. I jeśli jedna z najlepszych aktorek w historii kina kojarzy mi się z tymi perfumami – nie mogłabym lepiej ich zareklamować.