Perfumy dla zazdrosnej druhny.
Na pewno z filmów, bądź życia znacie sytuacje w których zaświergotana Panna Młoda zarządza swoimi wiernymi przyjaciółkami w sprawach dotyczących jej Wielkiego Dnia. Ty zajmiesz się zaproszeniami, Ty dopilnujesz, żeby mój Ex nie dowiedział się, że wychodzę za jego sąsiada, Ty trochę przytyj – żebyś nie wyglądała lepiej ode mnie – w końcu to mój dzień, Ty przejrzyj cały Internet w poszukiwaniu najlepszego kamerzysty… I tak dalej, i tak dalej. WIEM O CZYM MÓWIĘ. Pracowałam w ślubnym biznesie. I wiecie co? Czasami tęsknię za tą całą dramą przygotowań do ślubu.
Amerykański zwyczaj ubierania wszystkich druhen w te same sukienki powolutku przedziera się do naszej rzeczywistości. Zazwyczaj wygląda to tragicznie, bo jedna druhna wygląda w sukience olśniewająco, a u drugiej na wierzch wychodzą wszystkie mankamenty. Wąchając perfumy, o które rozchodzi się w tej recenzji, wyobraziłam sobie Pannę Młodą tak pochłoniętą wizją perfekcyjnego ślubu i wesela, że dobrała nawet perfumy dla druhen. Burberry Body Rose Gold jest do tego idealny.
Panna Młoda w dniu ślubu chce być najważniejsza i najpiękniejsza. Nie chce aby ktokolwiek ją przyćmił. Druhna pachnąca Rose Gold idealnie wtopi się w otoczenie i będzie zła, że nikt nie zwróci na nią jakiejkolwiek uwagi. Dosłownie. Podczas gdy na Młodej rozwijają się spektakularne białe kwiaty z perfum takich jak Michael Kors Michael, Vera Wang EdP czy Fracas, druhny siedzą w tych samych – niepowalających sukniach i tych samych – nieciekawych perfumach.
Różane Body otwiera się delikatną, rześką nutą mydła i płynnych pudrów. Mocna nuta kosmetyczna szybko przeradza się ponownie w bardziej mydlaną, lekką bańkę. A w niej zmutowany irys. Jest subtelnie, bez wyrazu. Po przyłożeniu nadgarstka pod nos wyczuwam piołun – bardzo ciekawy, charakterny. Nie ma jednak szans na to, że ktoś oddalony o metr będzie w stanie go docenić. Po godzinie Body przechodzi transformację. Jak na to pachnidło, to można nazwać ją nawet rewolucją. Do prawie niczego na skórze, dodano prawie drewno sandałowe. Po kolejnej godzinie pozostaje już tylko zapach suchego piasku. Prawie niewyczuwalny. Trwałość i projekcja całkowicie mnie rozczarowały.
Nuty zapachowe:
Głowa: piołun, brzoskwinia, frezja
Serce: róża, irys, drzewo sandałowe
Baza: drzewo kaszmirowe, ambra, piżmo, wanilia
foto1via: hizlial.com; foto2 via littlewhitelies.co.uk; foto3 via nouse.co.uk
Tagi: Burberry, Recenzje