Masaki – Fluo
Poznałam ten zapach kiedy jeszcze byłam w fazie zamiłowania owocowych ulepów. Zachwycona przelotnym psikiem w perfumerii zdobyłam próbkę i… zaniepokoiłam się.
Początek tego zapachu jest świetny!
Otwarcie puszki z napojem gazowanym, te bąbelki, gaz, kwaśne, do przesady słodkie i kuszące romaty ciągną za nos. Wyczuwalny jest szczególnie grejpfrut i marakuja. Ah, jakież to wspaniałe. Taki eliksir szczęścia, który można zabrać na plażę. Zmieszanie wszystkich Fant, Coli, Pepsiaków, Pepperów i innych oszukańczych dobrodziejstw. A w tle kwiatuszki… O, jakie urocze. Lotus, który pięknie komponuje się z piżmem i peonia – jaka prawdziwa…
chwila, chwila.
Coś mi tu brzydko pachnie.
Pot?
Hm… Może to ja?
(Po trzech dodatkowych testach – w każdej porze roku)
Nie. To Fluo. Po około 30 minutach zamienia się na mojej skórze w zapach spoconej pachy, na którą psiknięto zielono pachnącym aantyperspirantem.
Po dwóch godzinach już nie ma śladu. Ale jak tu się nie umyć?
NIE POLECAM.
Nuty zapachowe:
Głowa: grejpfrut, kumkwat, marakuja
Serce: lotos, piwonia, nektarynka
Baza: piżmo
foto1 via: parfumglamour.com; foto2 via 973thedawg.com; foto3 via elfinolive.wordpress.com