Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Perfumowe zauroczenie tygodnia #14

Dzisiaj będzie o zauroczeniach, aby nadgonić nr 14. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, to od przyszłego tygodnia powróci zdjęcie tygodnia, a zauroczenia wraz z nim 😉 W głowie się tlą różne pomysły związane z przyszłością bloga, dlatego tak ostatnio zwolniłam  z tempem pracy. Ale to tylko czasowo.
W sprawie zauroczeń.
Odświeżyłam swoją znajomość z dwoma klasykami marki Sisley (uwielbiam tę nazwę!); Soir de Lune oraz Eau de Campagne.  O ile ten pierwszy jest bardzo „w moim stylu”, to ten drugi jest czymś całkowicie spoza mojej strefy bezpieczeństwa. Aromtyczna zieleń, musująca, gorzka świeżość nigdy nie są dla mnie dobrym towarzyszem, a szczególnie w tym roku. Nie wiem dlaczego, doświadczam jakichś dziwnych ataków alergii. Na wszystko – na trawę, na skoszoną trawę, na gołębie, na ludzi… 😉 No może trochę przesadzam, ale świeże perfumy sprawiają, że ciągle kicham. Dla niektórych warto się poświęcić. Eau de Campagne od początku zaznacza mocny, stanowczy charakter, prezentuje ciekawe nuty, a ja tylko grzecznie siedzę i wącham. Nigdy nie jestem taka bezbronna w obecności perfumeryjnej zieleniny. Sisley potrafi.

Soir de Lune towarzyszył mi niedawno w bardzo trudnym momencie mojego życia. Była to okazja formalna, raczej smutna. Spisał się wspaniale. To perfumy piękne, ujmująco delikatne, kobiece, eleganckie. Pozbawione są jakiejkolwiek wulgarności. Są proste i klasyczne. Idealne na szczególne okazje, które wymagają najbardziej wyjątkowych zapachów. Używając ich każdego dnia czułabym, że nie szanuję ich, i zacieram ich wyjątkowy charakter. Ku mojemu zdziwieniu, wiele osób uważa te perfumy za killera i prawdziwą diwę. Na mnie leży bardzo spokojnie i nostalgicznie. Na szczęście!
Jednym z największych zaskoczeń okazał się dla mnie zapach Guerlain Aqua Allegoria Flora Nymphea. Ta kwiatowa nimfa zachwyciła mnie swoją siłą. Pachnie przede wszystkim miodem i kwiatem pomarańczy. Jest autentyczna, ujmująca. Z jednej strony silna, z drugiej delikatna. Mój nos zdecydowanie się zmienia. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym o noszeniu takiego zapachu w lecie, co najwyżej – w zimnych początkach wiosny. Nos się zmienia. 
Na razie jestem w trakcie zużywania próbki, ale flakonik na pewno by się przydał. Powinnam go sobie sprawić. I trochę się pospieszyć, bo to limitowany zapach z 2010 roku – długo nie będzie czekał.

Za sprawą Ziu, testowałam również Mandarine od L’Artisan Parfumeur oraz Annick Goutal  Ambre Fetiche. Bardzo mi się spodobały. Na pewno będą z tego kolejne zauroczenia 😉
A co ciekawego możecie polecić? Czy są jakieś nowości, na które warto zwrócić uwagę?

Tagi: , ,

Podobne wpisy