Giorgio Armani – Si Intense
Klasyczne Si doczekało się wersji Intense. Muszę przyznać – zapachy są zaskakująco podobne do siebie. Początkowo.
O ile w klasycznym Si wyczuwam dżem z czarnej porzeczki, to w wersji Intense pobrzmiewa raczej coś na miarę nektaru. Jest znacznie bardziej słodko. I chyba właśnie na tym polega ta intensywność z nazwy. Oprócz słodkich, lepkich porzeczek do wirująco uwodzicielskiej mieszanki dołączają frezje. Jest ich pełno, a ich duszący aromat wypełnia całe powietrze. Początkowo wydawało mi się, że ponownie będę mogła obserwować popisy porzeczki, ale otwarcie Si Intense to przede wszystkim piękna, głośna, choć trochę przerysowana frezja. Cukier zamiast wosku.
Nuty są rozbrykane, wszędzie ta kwiatowa słodycz… Muszę powąchać nadgarstek… O! Jest i mandarynka. I bergamota.
W sercu zapachu robi się jeszcze bardziej duszno. Rozwrzeszczana frezja schodzi za karę ze sceny, a jej miejsce zajmują wilgotne, parujące wręcz róże, neroli i osmantus. I jeśli wcześniej było duszno, teraz po prostu zrobiło się tłoczno. Kwiaty nakładają się na siebie i wzmacniają nieokiełznany charakter tej kompozycji. Jednak ich koncert kończy się szybko, bo już po godzinie czuję paczulę i ambroxan, a także budyniową wanilię.
Słodko, przyjemnie.
Szyprem bym tego nie nazwała. Niech będzie – szyperek.
Ładnie i poprawnie pachnie końcówka Si Intense na mojej skórze. Aż trudno uwierzyć, że początkowo była taką diwą. Choć Intense – to znika raczej szybko – u mnie po trzech godzinach. A miałam nadzieję, że przyklei się do mnie na dłużej…
Muszę powiedzieć szczerze, że spodziewałam się, że to klasyk wypadnie w testach lepiej. Dlaczego?
Może zabrzmi to dziwnie, ale specjalnie przyjrzałam się próbce, w której miałam Si Intense. Płyn jest o identycznym zabarwieniu, co podstawowe Si. I nie żeby to był jakiś wymóg, ale mogli chociaż tę wersję zabarwić (tak, lubię perfumy o ciemnych kolorach). Mam wrażenie, że nie bardzo im się chciało postarać.
Zamiast starszej siostry, mamy rozwrzeszczaną nastolatkę, którą zdecydowanie ciągnie w stronę szypru. I wiecie co? Całkiem mi się to podoba.
To kolejny dowód na to, że nie można mieszać przy klasyce. No ale – skoro już jest – to ciężko się nie poddać i powzdychać.
Polecam testy.
foto 1 via fragrantica.com; foto 2 via: beautybyjules.ro
* post sponsorowany