Jimmy Choo – Jimmy Choo Eau de Parfum
Bardzo długo czekałam by powrócić do tego zapachu, by ocenić go bez uprzedzeń. Skąd one się wzięły?
Sama wiadomość o tym, że Choo wypuści linię zapachów nie wzbudziła we mnie większych ekscytacji. Pomyślałam: jak już będzie w Polsce, to sprawdzę. Pewnego dnia wchodzę do jednej z krakowskich galerii handlowych i widzę Sephorę całkowicie wyklejoną zdjęciami reklamowymi Jimmy Choo. A na nich stopy odziane w szpilki Jimmy Choo, obok nich flakon. Nie wzbudziło to we mnie pozytywnych skojarzeń. Stopy nie są moim zdaniem najbardziej pożądaną częścią ciała, a ten flakon położony obok nich… Aż mnie to oburzyło! Tak łatwo byłoby go kopnąć, uszkodzić! No i sam pomysł położenia perfum na podłodze – brrrr! (Jestem osobą, która czci perfumy, trzyma je głęboko w szafie, większość z nich w oryginalnych pudełkach).
I wtedy weszłam do perfumerii i wręcz uderzył mnie zapach zielonej, owocowej słodyczy – niby delikatnej i nieszkodliwej, ale wtedy oceniłam ją jako pospolitą. Kilka kolejnych podejść zakończonych fiaskiem, poddałam się.
Od dwóch dni chodzę w Jimmy Choo (a buty bym z chęcią przygarnęła!) i jestem naprawdę zadowolona.
Zielonkawa słodycz gruszki i mandarynki przypomina mi o pudrowych cukierkach. Jest delikatna, przemyślana. Na pewno spodoba się większości kobiet – to otwarcie tłumaczy wielki sukces tego pachnidła. I nie ma w tym nic złego. Jest ładny, lekki, zalotny.
Sercem Choo jest pudrowa orchidea, która ładnie podbija słodycz, szykując mnie na całkiem przyjemne chwile ze słodziutkim toffee. Do tej słodyczy dołączona jest paczula, ugrzeczniona, wyczesana. Nikomu nie przeszkodzi, jedynie utrwali słodkie nuty. I to by było na tyle.
Miłe nuty owocowe, orchidea i toffee z paczulą. Nuty się przeplatają, nie gryzą się. Wszystko jest ładnie i poprawnie.
Jimmy Choo to zapach udany i na pewno nie powinnam była go tak szybko przekreślać. Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego jest aż tak bardzo uwielbiany. A już całkowitym nieporozumieniem jest dla mnie producencki opis zapachu, z którego dowiadujemy się, że Jimmy Choo to współczesny owocowy szypr.
Nie. Oj, nie.
Jimmy Choo to słodki przyjemniaczek, który ładnie przytula się do skóry, przyniesie masę komplementów. Nie jest jednak jednym z zapachów, które zostaną zapamiętane, nie wzbudzi on wielkich zachwytów.
Trwałość całkiem dobra – około 6 godzin. W ciągu 4 pierwszych jest mocno wyczuwalny, później się rozmywa. Całkiem w porządku, szczególnie że jego cena wcale nie jest wysoka.
Polecam testy!
* post sponsorowany
Tagi: Jimmy Choo, Recenzje