Jessica Simpson – I Fancy You
Długo już nie zanurzałam się w perfumy gwiazd, dawno. Może tak to wygląda patrząc na ostatnie wpisy. W rzeczywistości, testuję większość celebryckich nowości, ale niewiele z nich jest w stanie zainspirować mnie do napisania recenzji. Dla Simpson i kolejnego Fancy musiałam zrobić wyjątek.
I Fancy You to perfumy bardzo bliskie Fancy Love – lekkiemu, musującemu przyjemniaczkowi, który nie zdobył mojej sympatii, a raczej pozostawił niedosyt. Uwielbiam klasyczne Fancy – to chyba jedne z moich najbardziej ulubionych słodkich perfum. Urzekł mnie również Fancy Nights, w którym wyczułam mroczne nuty Disneyowskiego lasku – paczuli i papirusu. I to właśnie te dwie pozycje uważam za warte poznania. I to dlatego chciałam dać I Fancy You szansę. Co z tego wyszło?
Nie jestem fanką I Fancy You. Już po aplikacji wiedziałam, co dostanę na samym końcu i wcale nie byłam zadowolona. Ku mojemu zdziwieniu – wiele osób komplementowało te perfumy i pytało ’co tak ładnie pachnie?’. Miałam prawo się poirytować! Ile razy chodzę w przepięknych, boskich perfumach i nikt nic nie powie (może z grzeczności…;) ?, a kiedy tylko sięgnę po przyjemniaczka i pójdę na zapachową łatwiznę – lawina komplementów przygniata mnie do podłogi.
Na I Fancy You nie można się gniewać (no chyba, że na tę niedzisiejszą nazwę, która przez przypadek odsyła moje myśli w stronę Mary Poppins*) bo to zapach naprawdę ładny i poprawny. Nie jest prostacko przystępny, jak większość celebryckich, lekkich perfum. Nie jest jednak w stanie zmusić mnie do nawet umiarkowanego zachwytu.
Otwarcie I Fancy You jest owocowe i słodkie. Wyobraźcie sobie kwaśne, czerwone jabłko przyozdobione bitą śmietaną. Nuty te są ładne i budzą dobre skojarzenia z deserem, ale między nimi jest jakiś zgrzyt, czegoś pomiędzy nimi brakuje. Bita śmietana rozpływa się bardzo szybko, spod tej słodyczy wygląda na nas delikatna bergamotka i gruszka. Zapachowi blisko do Avonowego akordu. Nie jestem fanką.
I Fancy You pachnie czysto, kremowo i jakby chemicznie – ale nie w zły sposób. Kwiatowe serce tej kompozycji składa się z natarczywych hiacyntów, dogorywającej w wazonie tuberozy i lekko zakurzonych konwalii. Siła kwiecia jest raczej słaba, męcząca, zachowująca wymaganą (minimalną) przyzwoitość.
Drewno sandałowe i piżmo pozostają w pierwszym rzędzie już po dwóch godzinach od aplikacji. Są tak lekkie i przyjemne, że bardzo szybko można się do nich przyzwyczaić. I nawet w tej ostatniej fazie – szału nie ma.
I Fancy You to perfumy, których raczej nie polecam. Jeśli jednak ktoś szuka taniego, przyzwoitego świeżaka na co dzień, albo do pracy – warto go przetestować.
Smutna wiadomość dla fanek serii Fancy – wygląda na to, że Fancy Girl była ostatnim zapachem z tej kolekcji. Ponoć Fancy została uśmiercona, bo Jessica chciała pójść w innym kierunku. W tłumaczeniu – Jessica się zdenerwowała, że dostaje grosiki ze sprzedaży swoich perfum i pewnie zmieniła kontrakt. Dochodzą do mnie niepokojące głosy, że Fancy czeka finalny zjazd z taśmy produkcyjnej, więc jeśli jeszcze jej nie znacie – koniecznie to nadróbcie.
* Uwielbiam Mary, chciałam tylko to podkreślić.
photos via fragrantica.pl, starcasm.net
* post sponsorowany
Tagi: Jessica Simpson, Recenzje, Strefa Gwiazd