Perfumy jako ozdoba pomieszczenia… dlaczego nie?
Bardzo często pytam swoich rozmówców o perfumy. Zdarzyło się nawet, że była to jedna z pierwszych rzeczy, o które zapytałam. Jeśli mijam kogoś, kto ładnie pachnie, to zazwyczaj zaczepiam i komplementuję. Uśmiech (i zmieszanie) takiej osoby bywa bezcenny.
W rozmowie z jedną ze znajomych usłyszałam coś bardzo ciekawego.
Dorota używa od lat jednych, ukochanych perfum – Code Armaniego. W jej domu znajduje się jednak kilka flakonów, które dla niej są tylko… ozdobą.
Mówi, że flakony perfum Chanel No 5 oraz Shalimar pięknie prezentują się w garderobie, łazience czy salonie, np. obok flakonu z kwiatami. Całkowicie mnie zatkało. Pomyślałam sobie wtedy: „co za marnotrawstwo!”. Nie dlatego, że jakoś mi to przeszkadza – każdy może wydawać pieniądze jak uważa. Tylko że te dwa zapachy są moimi ulubieńcami a wyobrażenie sobie ich – samotnych i opuszczonych na półce jest okropnym doświadczeniem… Na myśl przyszła mi piosenka kowbojki Jessie z Toy Story – smutnej i odrzuconej przez dorastającą właścicielkę zabawki.
Podejrzewam, że moja reakcja była spowodowana również tym, że ja swoje flakony chronię przed słońcem i nigdy nie trzymam ich na widoku. I taka myśl o perfumach narażonych na słoneczne salony albo kapryśne (w kwestii temperatury) łazienki jest dla mnie dosyć niepokojąca.
Nawet puste flakony, które chcę zachować, chowam w szafie. Czasami je wyciągam i wącham pozostałości flaszki.
Niektóre flakony są tak piękne, że można je uznać za dzieła sztuki. (Chyba czas przygotować zestawienie z moimi ulubionymi flakonami w roli głównej). Chyba jednak nigdy nie kupiłabym perfum tylko po to, żeby sobie stały. Perfumy powinny mówić coś o użytkowniku, o jego upodobaniach. A co mówi zakurzony flakon L’Air du Temps na półce miłośniczki zapachu Lacoste Touch of Pink? Nic.
Może ja zbyt dużo myślę, nie wykluczam. Jestem bardzo ciekawa, co Wy myślicie o takim podejściu, czy takie osoby znacie, a może same do nich należycie?
Koniecznie się dołączcie do rozmowy!
PS: Do sesji wykorzystałam moją ukochaną buteleczkę Chanel No 5. Zaręczam, że zaraz po zdjęciach wróciła do pudełka i szafy.
Tagi: Chanel, Lifestyle, Przemyślenia