Z przymrużonym okiem: Perfumy dla kobiety niepewnej siebie
W ostatniej recenzji perfum Cortigiana Il Profvmo trochę mnie poniosło i wyraziłam swoje znudzenie tymi wszystkimi marketingowymi opisami perfum. Wszystkie są dla perfum pewnych siebie, niezależnych, kobiet biznesu. Czy nie ma perfum dla innych kobiet? Sądzę, że na całym świecie tych autonomicznych i znających swoją wartość jest mniej niż 20%. Nie jestem pesymistką, po prostu tak oceniam sprawę.
Chciałabym więc zaproponować pewną zabawę.
Bardzo proszę Was o umieszczenie w komantarzu propozycji perfum dla:
kobiety ogrzanej piaskiem niepewności i wewnętrznego niepokoju,
wsłuchanej w liryczne jęki swej niedoli oraz dźwięk łapczywego połykania
alkoholu, zanurzonej w psychopatycznej miłości do mężczyzny, który
widzi w niej poddaną mu wielofunkcyjną służkę
Wymieńcie perfumy, które podkreśliłyby jej charakter i mizerny los, najlepiej z uzasadnieniem.
Proszę o przymrużenie oka z dwóch powodów:
1. Jeśli padnie nazwa Twoich ulubionych perfum – nie obrażaj się 😉
2. W żadnym wypadku nie chcę promować bycia nieszczęśliwą i zniewoloną kobietą. Dopasowanie perfum dla takich osób potraktujmy jako trening do stawania się coraz lepszymi stylistami zapachowymi (bo prawie każdy perfumoholik się tym poniekąd zajmuje).
Ja sama zaczynam rozmyślać i poszukiwać swoich wybrańców, jak tylko coś wymyślę – wrócę do tego wpisu i go uzupełnię.
Zapraszam do udziału w tym wyzwaniu!
Edit: 23.05.15
Długo się zastanawiałam nad zapachami dla takiej specyficznej i bezbarwnej postaci. Chyba żadne perfumy nie podpadły mi tak bardzo, by przypisać je takiej mimozie. Przyznam, znienawidzone przeze mnie Gold Donny Karan chodziło mi po głowie, jednak zdaję sobie sprawę, że nie osoba lekka i chwiejna przewróciłaby się pod ich ciężarem… Więc odpadły w przedbiegach. Wyzwanie było naprawdę trudne! Oczywiście, przez myśli przelatywały mi różne zapachy, ale szybko zrozumiałam, że przyszły mi na myśl tylko ze względu na flakon. Gdybym miała wybrać perfumy, które pasują dla kobiety niepewnej, zapłakanej – to wybór musi paść na Contradiction Calvina Kleina.
Mój problem z tym zapachem to klasyczne neverending story. Co kilka miesięcy wracam do niego, z nadzieją że coś się zmieniło, jednak szybko przekonuję się, że to jest raczej niemożliwe. Jest w tych perfumach coś tak sztucznego, tak nieprzyjemnego, że nie mogę z nimi przebywać. Pachną na mnie chemicznymkwaskiem cytrynowym i poruszają się raczej mechanicznie. Nie znajduję w nich nic naturalnego i spokojnego… Dla mnie są po prostu nie do zniesienia. I spokojnie mogłabym przypisać je właśnie takiej „flegmie”.
Mam nadzieję, że miłośniczki tego zapachu nie obrażą się na mnie. Mnie po prostu ten zapach nie lubi i pokazuje to za każdym razem, kiedy próbuję dać mu kolejną szansę.
Złośliwiec jeden!
* Do wpisu wybrałam zdjęcie Susan z serialu Desperate Hoisewives. Ze wstydem przyznaję, że oglądnęłam cały serial (dwa razy) – to było takie moje guilty pleasure. I choć wszystkie bohaterki były obrazem nędzy i rozpaczy, to właśnie Susan zapamiętałam jako wiecznie rozżaloną i zasmarkaną. Niska samoocena, znikoma inteligencja i głupkowaty urok osobisty były jej cechami głównymi.
Tagi: Wyzwanie, Zestawienia