Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Annick Goutal – Quel Amour!

Kobiety* kochają czuć się jak księżniczki. Nie zważam na feministyczną propagandę, która próbuje mi wmówić, że w tym jest coś złego. Że niby będąc rozpieszczoną księżniczką czekającą na księcia z bajki coś sobie odbieram, ubezwłasnowolniam się i zrzekam się swojego JA. – Śmiać mi się z takich opinii chce, a to co napisałam zasłyszałam nawet kiedyś u „koleżanki”. Ale by nie wchodzić w poważne, zupełnie niepotrzebne mojemu blogowi tony… Przejdźmy do sedna sprawy!

Kiedy nachodzi mnie nastrój, w którym chciałabym poczuć się jak młodziusieńka marzycielka, żałuję, że w mojej kolekcji perfum nie ma Quel Amour!. O tym zapachu pisałam już w artykule dla bloga Perfumeria.pl, gdzie poleciłam go dla Panny Młodej. I dalej przy swoim obstaję. Jeśli marzy Ci się „fairytale wedding” to właśnie Quel Amour może świetnie skomponować się ze wszystkim co sobie wymarzysz. Nie jest to tylko zapach dla Młodych Panien. Jest w nim coś tak wciągającego, kolorowego, żywego, krzykliwego i dziewczęcego, że po prostu za nim przepadłam.

Lubicie zapach piwonii?
Ja uwielbiam. Kiedy tylko widzę te kwiaty – kiedy jeszcze są nierozwinięte i wyglądają skromnie i niepozornie – mam ochotę je rozerwać i zobaczyć co jest w środku. Kiedy kupię sobie takie właśnie piwonie to łapię się na tym, że przyglądam się im ukradkiem w nadziei, że akurat w tej chwili wybuchną i pokażą w całej okazałości. W perfumach bardzo lubię takie silne, odurzające i napuszone piwonie. Piwonia od Annick Goutal to taka bardzo świeża i głośna biała piwonia, która kąpie się w owocowych sokach. Momentami mam nawet wrażenie, że ona bezczelnie żuje balonową gumę. Owoce po kolei otwierają się i pryskają swoimi sokami, a Ona cieszy się ich obecnością i z dumą nosi na sobie owocowe kolory. Mamy tutaj słodziutkie wisienki (prawie jak od Lolity), ziarenka granatu – nieprzyzwoicie ciemnej barwy, soczyste brzoskwinie i kwaśniutkie czerwone porzeczki… Owoce tworzą taką bajkową, magiczną nutę, która przenosi mnie do dzieciństwa i pachnących flamastrów (fakt o mnie: uwielbiam każde perfumy, które przypominają mi legendarne pisaki z dzieciństwa. Tak już mam, to się nie zmieni). Zapach jest wyrazisty, soczysty i kolorowy, ale przy tym bardzo wdzięczny i grzeczny.
Po kilku godzinach zapach popada w nieco poważniejszy ton i mocniej wyczuwam nutę geranium – jestem w niebie. Uwielbiam geranium (polecam wszystkim sprawienie sobie tej rośliny do gospodarstwa domowego. Mogłabym pocierać te szalenie piękne liście godzinami!) i tutaj gra ono naturalnie, ale delikatnie. Po około 7 godzinach pozostaje na mnie lekki kwiatowy akord i trochę ambry. Po 8 godzinach zapach znika i bardzo mi go brakuje.

Quel Amour! to perfumy, które na pewno chciałabym dołączyć do mojej kolekcji. Nie mam zbyt często ochoty za zapach tego typu. Przy mojej córce nie mam możliwości księżniczkować tak często jak bym chciała 😉 Kiedy jednak taki dzień się trafi, to Quel Amour jest bezbłędny.
Pachnie bardzo wyraźnie, ale nie jest szczególnie ofensywny, zbiera komplementy, ładnie się rozwija.

Księcia z bajki mam, księżniczkę też. Potrzeba mi tylko baśniowego zapachu Annick Goutal.
Easy!

* A i niektórzy mężczyźni również… 😉
Na zdjęciach mamy Kelis, której spódnica przypomina mi napuszone piwonie 😉

* post sponsorowany

Tagi: , ,

Podobne wpisy