Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Guerlain – L’Instant de Guerlain

Pisałam już pewnie ze sto razy, że kocham Guerlain i że to pachnący dom, do którego mam szczególną słabość. Bo któż inny wypuścił tyle wspaniałości?
Guerlain to zapachy w których czuję różne stany i emocje, one żyją razem z użytkownikiem i próbują opowiedzieć nam historie. Jedyne co trzeba zrobić, to zacząć ich słuchać. U niektórych kończy się to pisaniem recenzji, ale jak mogłoby być inaczej, skoro u Guerlain nawet magnolia może pachnieć dobrze?

Dla mnie L’Instant (mowa będzie tu o Eau de Parfum) to taki idealny współczesny „europejski” zapach kwiatowy. Współczesny, bo kwiaty są takie ani ciepłe ani chłodne (daleko im do buńczucznych kobiecin podciągających pończochy, jak niektóre kwieciwa poprzednich dekad, nie są to też chłodne amerykańskie bukiety…), ale przy tym słodkie, czyli takie jakie są w mainstreamie niemal wszystkie zapachy. Pomimo tej całej współczesności tego zapachu, nie mogę powiedzieć, że to jego wada. Nie, bo Guerlain prezentuje ten zapach bardzo szlachetnie.

Magnolia jest radosna, ciepła i zapraszająca, miód nie jest przesadnie lepki ani słodzikowy, owoce nie są przejaskrawione… Wszystko jest takie, jakie być powinno.

Od samego początku czuję w tym zapachu miód – bardzo subtelny, lekki i jasny (ponoć to miód biały, czyżby stąd jego jasność?), jest on tak ujmujący, że rozczula mnie i równie delikatne, choć nawet w połowie nie tak ciekawe nuty owocowe ( jabłko i mandarynka) przemykają niemalże nie zwracając mojej uwagi. I wtedy pojawia się magnolia. Odczuwam lekki niepokój. Myślę sobie: uciekaj z tego cudnego miodu i omijaj Guerlain szerokim łukiem, Ty niewdzięczna kwieciucho! A ona zamiast się obrazić, czy mścić uśmiecha się do mnie, otula się miodem i przemawia do mnie wdzięcznie i kobieco. To magnolia dojrzała i z przypudrowanym nosem, nie taka w dresie i z napojem energetyzującym w dłoni (takie zwykle poznawałam poprzednio). Oczy wylatują mi z orbit. Jest mi z L’Instant błogo, mogłabym po prostu zatopić się w satynowej pościeli i śnić o niekończących się wyprzedażach w perfumeriach. Magnolia nie jest tutaj oczywiście sama, bo wspierają ją jeszcze piękniejsze, ale o wiele pokorniejsze i uciszone kwiaty – irys, jaśmin i ylang-ylang. Są one idealnie połączone, trudno każdego z nich wyjąć z bukietu i opisać jego charakter. Razem brzmią ślicznie i harmonijnie, ale można je bez problemu rozpoznać i nazwać po imieniu.

W L’Instant jest pewna dawka pudru, mam wrażenie, że to połączenie irysa z wanilią, która jest kolejną gwiazdą tego pachnidła. Miód całuje ten duet delikatnie i to dzięki temu ten puder jest taki słodki i uzależniający. Nie jest jednak spożywczy, pachnie bardzo elegancko.
Poza wanilią w bazie zapachu możemy spotkać piżmo, ambrę i benzoes. One również idealnie się komponują, przenikają siebie nawzajem dając takie poczucie ciepłej i słodkiej świeżości. Przedziwne piękno tego zapachu leży w tym, że pomimo kilku teoretycznie cięższych nut pozostaje lekki, miękki i niezobowiązujący. Dla mnie L’Instant mógłby być równie dobrze zapachem na  dzień w piaskownicy, w pracy jak i na randkę. Jest niezwykle uniwersalny i jak już wspomniałam – współczesny. Nie ma w nim jednak sztywnych opowieści o wieżowcach i gonieniem za marzeniami z kubkiem kawy w niewygodnych szpilkach (nic na miarę Donny Karan i jej zapachów). Te współczesne kwiaty Guerlain są bardzo przyziemne i pełne ciepła, mam wrażenie, że bije od nich taka pozytywna aura. Uwielbiam z nimi przebywać.

Na mojej skórze te perfumy przebywają przez około 7 godzin, czasami dłużej. Zbierają komplementy, ale aplikować je należy raczej obficie. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że flakon trafi kiedyś do mojej kolekcji, tak samo jak EDT, o którym również zamierzam napisać.

Koniecznie przetestujcie!

* post sponsorowany

Tagi: ,

Podobne wpisy