Blog o perfumach. W oparach popkultury.

DSQUARED2 – Want

Dsquared2-want-edpholiczka

Aaaaa! Ogłaszam waniliowy alarm nadzwyczajny!

Tak często biadolę, na te pachnidła, które zamiast uwodzić wanilią, nudzą przeróżnymi dodatkami, np. niepotrzebnie nadmuchanym sandałowcem. Ciągle zaglądam do próbki pierwotnej wersji L de Lolita Lempicka (tak, pamiętam, że mam o niej napisać), wspominam genialne Vanille West Indies Ligne St. Barth, które jest poza moim zasięgiem. I tak mi brakowało wanilii w asyście lekkiego cytrusa, jakiejś słodkiej cierpkości, która by mnie cudownie otuliła, ale równocześnie ożywiła i dodała energii do działania (choć tego raczej mi nie brakuje). I co?

JEST!

Kochani moi, perfumy Dsquared2 Want to perfumy idealnie spełniające wszystkie moje kryteria. Ale zaraz, zaraz. Nie tak od razu. Bo otwarcie mają jakby koszmarkowe… Jest tam na pewno coś, co mnie przyciąga, ale przede wszystkim irytuje mnie taka syntetyczna nuta i nadmiar imbiru tonącego w soku z nieświeżych mandarynek. Do tego jeszcze mamy nutę różowego pieprzu. I tak sobie myślę, że przez to otwarcie wiele osób przekreśli te perfumy. Dla mnie jest ono wyjątkowo nieudane.  Po około 15  minutach obrazek się zmienia i coraz mniej jest tutaj tego pijanego imbiru, pieprz osiada gdzieś, gdzie już mi nie przeszkadza i… Zaczyna się moje wymarzone przedstawienie.

Na scenie pojawia się wściekle czerwona róża – śliczna, zmysłowa, ciepła, za sobą ciągnie cień, który pachnie mi jak heliotrop. Tak, to musi być on – słodki, nieco odurzający, pudrowy… I nie wiem nawet, czy jest słodko, czy pudrowo, bo już gdzieś miga mi wanilia, i o niczym innym nie mogę myśleć. Na pewno jest tutaj troszkę neroli, wyczuwam jego subtelną goryczkę, ale naprawdę nie mogę się na tym skupić. Jestem jak nastolatek obsesyjnie zakochany w dziewczynie out of his league. I jak tu się skupić na lekcji historii, skoro ona siedzi przede mną, właśnie rozpuściła włosy i spod jej bluzki prześwituje biustonosz?!

Pojawia się wanilia i ja już na widowni szaleję, rzucam róże, krzyczę z radości i płaczę. Wreszcie! Doczekałam się pięknej wanilii. W nutach czytam, że to wanilia z Madagaskaru oraz absolut. Coś jest na rzeczy, pachnie bardzo wyraźnie, intensywnie i szlachetnie. Na mój nos, nie jest to najtańszy syntetyk jaki tylko można było znaleźć. Co poza wanilią? Nuty drzewne ślicznie układają się pod nią, a ona sobie na tych drewienkach tańczy, nie przejmując się zupełnie, że one nie są w stanie jej udźwignąć. Want to perfumy, które oferują nam świetną projekcję, zaskakują, zmieniają się ciągle na lepsze. A co do samej wanilii, to ona jest na pograniczu piaskowej a takiej lekko wilgotnej, deserowej. Trochę jak cukierek z nadzieniem. Początkowo jest jakby kwaśnawa, ale ciągle możemy na niej wyczuć obecność tego delikatnego kwiatowego akordu.

Gdyby jednak przyjrzeć się jej po 3 godzinach od aplikacji, to jest to tylko wanilia, z lekkim akcentem na mnadarynkę i nuty drzewne. Want pachnie świeżo,młodo, zmysłowo. Nie do końca poważnie (patrz na plakat reklamowy), na pewno nie można powiedzieć, że to perfumy do biura czy na ważne spotkanie biznesowe. Chociaż… Jak ktoś lubi, to niech szaleje!

Want pozostaje na mojej skórze na 9 godzin, przez 6 z nich cieszę się wanilią w moim ulubionym wydaniu (podobnym do starej L de Lolita) i czegóż mogę chcieć więcej? Ja to kupuję!

Na razie wpisuję na moją listę, niech się ten odwyk już kończy!

Polecam testy.

photo via fragrantica.pl                                                                                                     

Perfumy DQUARED2 Want kupisz w Perfumeria.pl!

 * post sponsorowany

Tagi: ,

Podobne wpisy