Montblanc – Femme de Montblanc
Perfumy Femme de Montblanc kupisz w Perfumeria.pl!
Jednym z najpopularniejszych wpisów w historii mojego bloga jest ten o perfumach, które można kupić już poniżej 100 zł. I tak ktoś ostatnio zwrócił mi uwagę, że do tego posta powinnam dołączyć właśnie Femme de Montblanc. „Są przecież tanie, dobre i trwałe. Czemu ich nie uwzględniłaś?”.
Bo ja ciągle nie mogę się zdecydować, co o nich myślę. Nawet teraz, kiedy wreszcie zdecydowałam się na recenzję – dalej nie wiem, czy ją lubię, czy nie. W tych perfumach teoretycznie jest tak wiele, tyle smakołyków, które powinny mi się spodobać – czekolada, cynamon, kardamon, heliotrop, ananas, ambra, paczula, malina… W praktyce jest inaczej. Otwarcie tych perfum jest do bólu syntetyczne – to przesłodzony ananas w takim niby korzennym, ale raczej chemicznym wdzianku… Czuję w tle bardzo miłą ciepłą nutę, w której kryje się trochę kardamonu. Ale ten plastikowy zapach wszystko mi przysłania. Z czasem pojawiają się również kwiaty. W spisie nut znajdziemy w sercu zapachu różę, kwiat pomarańczy, jaśmin i heliotrop. I mówiąc szczerze, jak dla mnie to tutaj jest tylko heliotrop – wielgachny, szokująco płodny i oblężony przez olfaktoryczne pszczółki. Pachnie bardzo słodko i pudrowo, ale bez problemu można zauważyć na nim warstwę kurzu, taki przykry zapach.
W bazie wyczuwam trochę tych obiecanych słodkości – gorzką czekoladę i malinę na paczulowej pierzynce. Tylko, że ten heliotrop dalej straszy, nie chce się uspokoić. Kiedy już się ucisza, to wtedy zapach niemalże całkowicie gaśnie. Po 6 godzinach Femme znika z mojej skóry. I wcale nie potwierdzę, że te perfumy są trwałe.
Jeśli ktoś z Was narzeka, że Wish Choparda jest sztuczny i nieprzyjemny (z czym ja się akurat nie zgadzam!), to proszę, nie sięgajcie po te perfumy. Jeśli jednak lubicie testować i potem dzielić się wrażeniami, to zachęcam – z chęcią porozmawiam o tym przedziwnym zapachu. Ma w sobie coś, co sprawia, że momentami zaczyna mi się podobać, ale zaraz potem straszy mnie i odpycha i mam nadzieję, że już nie będę musiała ubierać nigdy tych perfum.
Popkulturalnie to uargumentuję – z tymi perfumami mam jak z Paulą Abdul. Teoretycznie to ona mi odpowiada – śpiewała w czasach, kiedy muzyka miała emocje, ona sama prezentowała się raczej przyjemnie. Kiedy słyszę jej piosenkę w radio to nie jestem zachwycona, ale łapię się na tym, że mam ochotę potańczyć. Kiedy jednak usiądę na spokojnie przed jej teledyskiem, to nie mam ochoty oglądać, ani słuchać, nic nie jest w stanie mnie z jej muzyką połączyć. Bo czuję w niej jakąś sztuczność, że coś robi na siłę. I tak samo jest z Femme de Montblanc.
Dlatego może preferuję Janet Jackson i Słonia Kenzo. Prawdziwa petarda z miękkim, gładkim wokalem. Mój kardamon i Mój heliotrop. Wszystko w najwyższej jakości.
foto 1 via johaidi.com
foto 2 via mtv.com
* post sponsorowany