Valentino – Donna
Perfumy Valentino Donna kupisz w Perfumeria.pl!
W pierwszej chwili byłam tymi perfumami poważnie zauroczona. Mogłam spokojnie kupić je po testach blotterowych, wybiec szczęśliwa z perfumerii i ogłosić światu, jaka jestem mądra. Na szczęście, premier bardziej niż dobrych jest teraz cała masa, więc Donna zeszła na drugi plan, oczekując na swoją chwilę. Dostała tych chwil kilka, każda z nich była lekkim rozczarowaniem, choć przyznam, że drugie spotkanie globalne i tak było lepsze od pierwszego. Dlaczego?
Bo pierwszemu towarzyszył szok. Jak to? To Donna nie jest tak naprawdę pudrowa i dałam się oszukać kilku minutom otwarcia? Ja, taki stary miłośnik perfum? Tak, tak dokładnie było. Zauważyłam, że przez coraz mniej pudrowych premier nadmiernie ekscytuję się każdym zapachem, który ma w sobie nosić namiastkę pudrowego DNA. I tak oto przedwcześnie namalowałam sobie w głowie idealną bajkę, w której jestem różową księżniczką, która tańcuje boso po fioletowych irysach. Przesadziłam, bo tak dobrze nie jest. Nie jest też jednak źle, po prostu moje oczekiwania były zdecydowanie za wysokie.
W głowie tego zapachu czuję coś świetnego – taką wilgotną nutę pudrowych kwiatów, które próbują przegryźć swoją drogę przez wyjątkowo rześką i dziewczęco – młodą bergamotkę. W tym otwarciu jest coś przepięknego, coś co łapie mnie za nos. I już chwilkę później zostaje na mojej skórze coraz więcej tych pudrowych kwiatów – przede wszystkim irysów, które na pewno są fioletowe. Towarzyszy im coś rozmazanego, a może matowego. Pachnie mi to tak, jak smakują makaroniki – słodko i delikatnie. Być może to jakaś mutacja konfiturowej róży? Po kilku minutach cała ta pudrowa otoczka opada i coś może z tego pozostaje w powietrzu, ale ja wyczuwam głównie całkiem uczesaną paczulkę obściskującą się z wanilią. I to nie jest puder, którego oczekuję ja – stara pudernica. To może być pudrowe teenage love affair dla młodziutkiej i powabnej dziewczyny, która pierwszy raz się zakochała.
Donna dość szybko wycisza się i na mojej szyi nie wyczuwam jej już po dwóch godzinach. Na rękach pozostaje przez około 7 godzin. I pachnie bardzo bezpiecznie, świeżo i słodko. Ponoć w bazie tych perfum jest skóra. Nie powiedziałabym. To raczej jest coś na miarę popularnej ostatnio nuty kaszmeranu, którą ja nazywam kaszmirkiem albo kaszmirkowym sweterkiem. To zapach, który wyczuje tylko ktoś przytulony bardzo blisko.
Może to byłyby perfumy dla Szekspirowskiej Julii? Chyba czas zrobić z niej bohaterkę wpisu o filmowej postaci w perfumerii. Każdy pretekst jest dobry by pozachwycać się Leonardem DiCaprio.
foto via fragrantica.pl
* post sponsorowany