Gucci – Bamboo

Perfumy Gucci Bamboo możesz kupić w Perfumeria.pl
Nie byłam pewna, czy o tym zapachu pisać. To zupełnie nie moja bajka i ja nie mam się tutaj czym zachwycać. Jednak liczba wiadomości na temat tego zapachu ogromnie mnie zaskoczyła i muszę przyznać, że to dzięki Waszym pytaniom ta recenzja powstała. Sama z siebie nie miałam chęci o tych perfumach pisać. Ale pozwólcie, że zacytuję fragmenty Waszych wiadomości:
Kasiu! Czy perfumy Bamboo są rzeczywiście takie dobre? Wszędzie są i chyba w każdej gazecie.
Bamboo moim zdaniem pachnie bardzo tandetnie, ale możliwe, że się nie znam. A co Ty o nim myślisz?
Kasiu, czemu takie słabe perfumy są wszędzie promowane i wciskane nam w każdej perfumerii, skoro nie są ani trochę oryginalne? Może o nich napiszesz?
Poddałam się sugestiom. Będzie krótko, bo tu rzeczywiście nie ma się nad czym rozpisywać. Na mojej skórze te perfumy pachną jak wyświechtane prześcieradło, które ktoś wyprał w jaskrawo pachnącym płynie do prania. Uderza taką prostą, ale przesadnie agresywną bergamotką, ma w sobie coś gorzkiego, chemicznego. Początek jest bardzo szokujący. A szokuje mnie w nim to, że jest taki straszny. Przecież w takich sprzedażowych hitach otwarcie jest najważniejsze – to ono ma sprawić, że ktoś bez zastanowienia zaniesie pudełko z flakonem do kasy. Tutaj Gucci wyzwało swoich potencjalnych klientów na survival.
Potem jest rzeczywiście lepiej i to pewnie dlatego ja tego zapachu nie przekreślam i wierzę, że komuś może się podobać. Bo nie jest aż TAK źle jak na początku. Zielonkawy zapach lilijki, trochę ambry i sandałowca, liźnięcie wanilii (takie minimalne, jak w DKNY Pure)… Tyle. Brzmi całkiem nienajgorzej, ale pachnie okropnie słabo i nieintensywnie. Dla mnie to raczej jakiś body spray, nie eau de parfum.
A teraz czas na głęboko skrywaną prawdę. Chyba wiem, dlaczego nie mogę tych perfum przekreślić. Bo przypominają mi jakiś zapach, który mnie otaczał w okresie koniec podstawówki/początek gimnazjum. Wspominam te czasy bardzo dobrze, w końcu to była taka głupkowata beztroska. I tak jakoś przez mgłę przypomina mi się jakiś dezodorant/body spray… Nie wiem, czy mój, czy jakiejś koleżanki, a może mojej mamy. Nie mam pojęcia. Bamboo zabiera mnie do takich wspomnień i przez to nie mogę go jakoś specjalnie skrytykować. Kieruje mną nostalgia.
A Wy znacie ten zapach? Co o nim myślicie?
* post sponsorowany