Narciso Rodriguez – For Her L’Absolu
Perfumy Narciso Rodriguez For Her L’Absolu możesz kupić w Perfumeria.pl
Rodriguez kreuje zapachy niezwykłe. To zwykle perfumy kwiatowo – piżmowe, które potrafią pachnieć nowocześnie, ale z szacunkiem dla klasyków tego gatunku. Pachnidła tej marki zawsze są niebanalne, idealnie dopracowane, doszlifowane i pozornie proste. Nie są pospolite ani przesadnie łatwe w odbiorze, ale mimo wszystko uwielbiane przez tysiące kobiet i mężczyzn na całym świecie. Skąd się bierze ich popularność? Stawiałabym na ich świeżość. Perfumy pachnące świeżo są obecnie respektowane i Narciso właśnie posiada tę cechę. A Narciso Rodriguez For Her L’Absolu jest jak rześki, chłodny i czysty oddech kobiety. Kobiety pełną piersią.
Otula mnie jakby lodowata nuta kwiatowa i początkowo pachnie mi ona dziwnie, czymś trąci. Bez dłuższych zastanowień wiem, że to tuberoza – taka autentyczna, agresywna i wyraźna. Uwielbiam tuberozę w różnych wydaniach, ale takie wprost, bez żadnych gier najbardziej mnie zachwyca. Gdybym miała ją umieścić na mojej olfaktorycznej mapie, to jest to tuberoza pomiędzy Poison a Tubereuse Criminelle. Czuję zapach bieli, ale nie takiej kremowej jak w Narciso EDP, tylko takiej jakby mlecznej… A może inaczej – jest jak mleko pozbawione zapachu. Jakkolwiek to brzmi – tuberoza często pachnie mlekiem, tylko bez zapachu krowy. I ciężko mi jest odczucia ubrać w słowa, bo odbiór zakłóca mi jaśmin. Jest jakby nieokrzesany, lekko szczypie po nosie, troszeczkę tutaj broi, mnie osobiście przeszkadza. Na szczęście tuberoza nie idzie na ugody, nie próbuje się z nim łączyć – stoi osobno, zachowuje dystans i po czasie nieco zagłusza białego koleżkę.
W L’Absolu nie brakuje też piżma. I jakby połączyć je z ekspresyjną tuberozą, to efekt jest nieziemski. Czuję w tym duecie jakiś kwasek, jakby metaliczną nutę. A może trochę rdzy… L’Absolu to kolejny „prosty” zapach, z którym mam problem. I to właśnie pewnie przez nazwę. Bo czuć bardzo wyraźnie, że te perfumy mają być mocne, skoncentrowane na dominacji zmysłów. Mają być bardzo kobiece. Stąd czyste, nieco zwierzęce piżmo, dużo „naturalnie ułożonych” kwiatów o wybitnym charakterze. Jest też indol. Co do tego dochodzi – ciemny fiolet (purpura) na flakonie, na plakacie kobieta z długą szyją, która dawniej była symbolem kobiecości. To rzeczywiście jest mikstura dla kobiety. Tego nie można pomylić.
Niesamowicie mnie przyciąga, bo tuberoza z piżmem ślicznie tuli się do skóry, wytwarza taką aurę, której nie mogę się oprzeć. W bazie pachnie nieco żywicznie, paczulowo, ale w dalszym ciągu to purpurowe piżmo dzierży swoje berło. Może to moja nieumiejętność docenienia prostych kompozycji – cały czas czekam, aż coś wyskoczy zza rogu i przywali mi po nosie. To jakieś niepotrzebne zapachowe ADHD, które popycha mnie w stronę głośniejszych, ale często niezdarnie wykonanych zapachów. Pewnie dlatego tylko tych perfum nie ma jeszcze w mojej kolekcji. Każde testy utwierdzają mnie w tym, że perfumy te są wspaniałe i na pewno chciałabym je mieć. Nie wiem tylko, czy ja bym ich używała tak często jak pewnie powinnam.
Muszę jeszcze nad tym pomyśleć, a na razie polecam Wam testy tego pięknego i przyzwoicie trwałego (ok. 11 godzin) pachnidła.
Jestem bardzo ciekawa, co Wy o nim myślicie.
ad via fragrantica.pl
* post sponsorowany
Tagi: Narciso Rodriguez, Recenzje