Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Wishlista perfum niszowych – moje TOP 11

niszowa-wishlista-edoholiczka

W tym roku planuję poszerzać moją kolekcję perfum rozsądnie. To po prostu musi się udać.

Pisałam Wam już o perfumach, które ostatnio mi się marzą. Wpis ten powstał kiedy jeszcze byłam na zapachowym odwyku, więc łatwo było mi go stworzyć bez ulegania różnym pokusom. Po prostu sobie o tym myślałam i pisałam. Teraz – kiedy już mogę sobie na perfumy pozwolić, jest o wishlistach pisać o wiele trudniej, a bardzo często mnie o to pytacie. Dlatego właśnie przyszedł mi do głowy pomysł, by napisać o moich zachciankach niszowych. Jak wiadomo – perfumy niszowe są zazwyczaj o wiele droższe od mainstreamowych. I to mnie powstrzymuje przed zakupami. Świadomość, że za jeden niszowy flakon mogłabym mieć 2 albo nawet 3 Guerlainy działa trochę jak olfaktoryczny pas cnoty.

Kiedy tylko kusi mnie, by poprzeglądać aukcje (a to zawsze się kończy źle!) w poszukiwaniu najbardziej pożądanych zapachów, od razu usiłuję przekierować myśli w stronę perfum niszowych. Oprócz tego, że oszczędzam pieniądze i nie wpadam w pułapkę pt. „co z tego, że nie będę ich nosić! takiej okazji się nie odpuszcza!”, to dzięki temu mam szansę się rozwijać.

Mam całą masę próbek perfum niszowych (około 15 razy mniej niż próbek perfum mainstreamowych, ale podejrzewam, że dla wielu to, co posiadam to dużo) i często po nie sięgam. Jeden problem! Zauważyłam, że w przypadku niszy nie jestem aż tak odważna w kwestii testowania, siedzę w swojej strefie komfortu i używam odlewek i próbek zapachów, które już znam i kocham. W ciągu ostatniego roku bardzo zaprzyjaźniłam się z niszą i straciłam serce dla kilku pachnideł. Przejrzałam sobie archiwum bloga i stwierdziłam, że ten mój romans z niszą nie jest w ogóle widoczny. O niszy piszę rzadko, choć dostał się jej nawet tydzień tematyczny.

niszowa wishlista edpholiczka

Kiedy więc tak sobie testuję niszę i zakochuję się, staram się testować perfumy, które mają niewielkie szanse na spodobanie się, bo dzięki temu czuję, że się rozwijam, a nie myślę tylko o tym, co chcę sobie kupić 😉 Ostatnie posiedzenie w niszowcach skłoniło mnie do stworzenia takiej listy perfum, które bardzo chciałabym mieć. Nie wiem, czy uda się któregoś z nich kupić w tym roku, ale na pewno się postaram uwzględnić je w moich planach.

Oto lista moich ulubionych niszowców:

1. The Vagabond Prince – Enchanted Forest

Pisałam już o tym zapachu w recenzji. To perfumy, które potrafiły przypomnieć mi o różnych ważnych (choć pozornie nieznaczących i błahych) momentach z dzieciństwa. O tych najpiękniejszych, łączących się z zapachem. Dla mnie te perfumy są idealnym lekkim zapachem owocowym, w którym czuję las, mrok i światło. Radość i beztroskę. Ciepło słonecznych dni i chłodny wiatr. Enchanted Forest to perfumy spektakularne i jedyne co powstrzymuje mnie przed ich zakupem to ich cena – prawie 800 zł.

2. Carner Barcelona – El Born

El Born to jedno z największych zauroczeń 2015 roku. To zapach ciepły, miękki, słodki. Gdybym miała któreś perfumy nazwać „wygodnymi” albo „komfortowymi” to mój wybór pada na El Born. Słodziutka, piaskowa wanilia ogrzana słońcem i cudowna figa tworzą duet idealny. Moja próbka jest już pusta i chyba muszę pomyśleć o flakonie. Cena – około 400 zł za 50 ml.

3. Atelier Cologne – Vanille Insensee

Na pewno nie jest dla Was zaskoczeniem, że na liście umieszczam już drugiego waniliowca. Ten z Atelier Cologne jest jednak inny, naprawdę wyjątkowy. Bo niełatwo jest sobie wyobrazić zapach intensywnie waniliowy, ale przy tym lekki, rześki i wytrawnie słodki? Vanille Insensee jest dla mnie zapachem bardzo nieformalnym, coś w nim pachnie mi szczęściem. To tak jakby obudzić się w słoneczny, piękny dzień i zdać sobie sprawę, że nie trzeba nigdzie wychodzić, można spokojnie cieszyć się życiem, które jest pełne wspaniałych niespodzianek. Odpłynęłam. Ale z tymi perfumami zawsze tak mam. Cena – około 200 zł za 30 ml.

4. Ginestet – Botrytis / Serge Lutens – Chergui

Na mojej liście nie mogło zabraknąć jakiegoś dobrego miodownika. Moim ulubionym jest zdecydowanie Botrytis, w którym miód pływa w czerwonym grzanym winie, przyprawach i suszonych owocach. To perfumy genialne i wiem, że muszę je kiedyś dołączyć do kolekcji. Kosztują 350 zł za 100ml – całkiem przyzwoicie.
Chergui to kolejny miodek, bez którego nie wyobrażam sobie zimy. Nie leży na mnie aż tak dobrze jak Botrytis (w sumie, to dlaczego miałby? to dwa zupełnie inne zapachy), ale nie mogłam go tutaj pominąć. Dużo się w nim dzieje i przyznam, że nie zawsze mam ochotę na ten zapach. Czasami ta jego siankowa nuta mnie odpycha, a może raczej przytłacza. Tak czy inaczej – uwielbiam je i muszę mieć. Cena – około 250 zł za 50 ml. Ale to zależy, gdzie się poszuka 😉 Chergui nie dostaje osobnego miejsca, niech będzie „na doczepkę”, jako gratis do Botrytisa 😉

wishlista niszowa-edp

5. Teo Cabanel – Oha

Teo Cabanel to marka, która rozpoczęła moją przygodę z niszą, zachęciła mnie do dalszych poszukiwań. Uwielbiam Alahine, ale te perfumy już upolowałam. Kupiłam używkę, w której zostało tyle, że wystarczy mi na długi czas. Win, win, win!
Oha to cudowny szypr dla romantyczki, której marzy się prawdziwy gentleman, książę z bajki, ale taki konkretny i męski, który wie jak zainteresować sobą kobietę. To taka moja wizja, a w rzeczywistości możecie spodziewać się herbacianej róży w stylu retro. Bardzo trwałej i ciekawej. Cena – około 370 zł za 50 ml.

6. Serge Lutens – Ambre Sultan

Choć raczej nie nazwałabym siebie fanką Serge Lutens, to w ofercie tej marki jest kilka zapachów, dla których serce bije szybciej. Wyżej wspomniane Chergui, Feminite du Bois, Un Bois Vanille (choć zadziwiająco ten waniliowiec fascunuje mnie z tego grona najmniej) i właśnie Ambre Sultan. Po dłuższych chwilach refleksji doszłam do wniosku, że to Sultan jest moim ulubieńcem. A wszystko zaczęło się od święta Trzech Króli (ale tego z zeszłego roku) i zdania sobie sprawy, że mirra jest jedną z moich ulubionych nut zapachowych. Do rzeczy – Ambre Sultan to oczywiście śliczny ambrowy (a raczej bursztynowy) zapach w którym mamy miękką mirrę, benzoes i piękny akord drzewny. Jego otwarcie pachnie jak kościół katolicki w Wielki Piątek. A mnie ten zapach bardzo odpowiada. Oczywiście niezbyt często mam ochotę tak pachnieć, ale lubię go podziwiać, najlepiej w domu, w ulubionym swetrze i z dobrą herbatą. Cena – około 300 zł za 50 ml.

7. Etat Libre d’Orange – Fils du Dieu

Chociaż nie jestem do końca z tego zadowolona (nie podoba mi się styl tej marki), to ELdO załapało się do mojej złotej jedenastki. Temu zapachowi zwyczajnie nie mogłam się oprzeć. To aromatyczna, słodka mieszanka kokosu z limonką. Perfumy te są słodkie i kojące, ale mają w sobie taką lekkość i świeżość jak klasycznie rozumiana woda kolońska. Kardamon, ryż, kolendra, imbir… Dużo dobroci i piękne emocje. Cena – około 350 zł za 50ml.

8. Reminiscence – Patchouli

Zapach bardzo prosty, ale śliczny i uzależniający. To paczula z kategorii drzewno – balsamicznej. Przytula się do labdanum i wanilii, i choć nie jest różnorodna, to oferuje moc i dobrą trwałość. Muszę wreszcie ją sobie sprawić. Tester można kupić już za około 150 zł. Planuję też przetestować Tonkę tej marki, która ma być podobna do Tobacco Vanille.

9. Frapin 1270

Dawno już tego zapachu nie testowałam, ale pamiętam, że to był jeden z pierwszych niszowców, które trafiły pod mój nos. I chyba nie można lepiej zaczynać! 1270 to wytrawny, elegancki zapach ujmującej słodyczy, która rodzi się z połączenia ananasa i miodu. Jak to u Frapin – jest na bogato. Spodziewajcie się wielu suszonych owoców (ze śliwkami na czele), kakao, wanilii, kawy… Za dużo by wymieniać! Cena – ok. 500 zł za 100 ml

10. Histoires de Parfums – 1889 Moulin Rouge

Kocham ten zapach! To świetny pudrowiec, który pachnie jak stary teatr, a może nawet i burdel. Pachnie jak oldschoolowe szminki, pończochy, buduar i stare deski. Co mnie w nim tak pociąga? Nie wiem, bo ja raczej grzeczną dziewczynką jestem. Może to sympatia do filmu Moulin Rouge? Polecam przetstowanie tych perfum, bo one pachną po prostu jak jakiś inny świat, inne czasy i zła reputacja. Kosztują około 500 zł za 120 ml.

11. Diptyque – Eau Duelle

A niech tam! Będę nudziarą! Na koniec zostawiłam sobie niebiańskiego waniliowca doprawionego kardamonem, elemi, limonką i jałowcem. Eau Duelle to zapach bardzo lekki i aromatyczny – w pewnym sensie przypomina mi wymienione wyżej Vanille Insensee. Jest w nim coś co mnie uspokaja, przypomina mi o jasnych, radosnych dniach, po prostu poprawia humor. To pachnidło proste, ale w tej prostocie diabelsko piękne. Cena – około 300 zł za 50ml.

wishlista niszowa-edpholiczka-edp


 

To by było na tyle!
Podejrzewam, że ta lista będzie również ulegać zmianom, bo planuję w lutym zaszaleć trochę w niszy i testować jeszcze więcej. Jednego jestem pewna – ta lista będzie na pewno trwalsza niż ta z perfumami mainstreamowymi. I na pewno tak szybko sobie tej 11-tki nie sprawię – to pewne. Tym bardziej jestem ciekawa, na który z nich w końcu wpadnie do kolekcji. Może na Walentynki zażyczę sobie któregoś z nich? Nie wiem. Gdybym jednak miała wybór pozostawić mojemu mężowi, to wybrałby Serge Lutens Tubereuse Criminelle, które ostatnio wyjątkowo mu się spodobało. Testowałam te perfumy pod wieczór, a następnego dnia ciągle byłam pytana: „a co to były za perfumy? A czemu ich nie nosisz, tylko taką słabiznę?”. Jaki byłby kompromis idealny? Kupię sobie Tuberozę Lutensa na urodziny męża. Win, win. 😉

Co myślicie o mojej liście?
Jakie perfumy niszowe są na Waszych wishlistach?

Tagi: , , ,

Podobne wpisy