Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Przypadkowe testy: Perfumy z nutą tuberozy

perfumy z nutą tuberozy-edpholiczka

Czas na rozpoczęcie nowego cyklu. W ramach przypomnienia:
Co jakiś czas będę wybierała jakąś nutę zapachową, a potem dobiorę 3 przypadkowe zapachy, w których ta nuta została wyeksponowała. Uznaję dwa kryteria: do zestawienia może trafić zapach, który ma tę nutę w nazwie, bądź jest ona po prostu bardzo mocno wyczuwalna. Skorzystałam z pierwszego podejścia do tematu i mamy 3 zapachy z tuberozą w nazwie: Serge Lutens Tubereuse Criminelle, Prada Infusion de Tubereuse oraz Gucci Flora Gracious Tuberose.

Tuberoza.

Ostatnio często romansuję z tuberozą i choć szukam jej raczej w niszy, to i w mainstreamie zauważam ciekawe próby odtwarzania tej zabójczej rośliny. Uwielbiam jej oblicze w zapachach takich jak Fracas, Truth or Dare, Jardins de Bagatelle,  Narciso Rodriguez L’Absolu i Dior Poison, ale nie wzięłam ich pod uwagę przy tym wpisie, bo te zapachy dobrze znam. Zdecydowałam się na zapachy dla mnie nowe, by wszystkie 3 miały równe szanse. A ten cykl poza tym, że ma pozwolić skupić się na pojedynczej nucie, ma jeszcze pozwolić mi wspomnieć o różnych zapachach, bo nie mam niestety czasu i możliwości recenzować każdego pachnidła, z którym się poznaję. Tuberoza nie była do tej pory moją ulubienicą, zazwyczaj padam jej ofiarą, ma w sobie coś tak osobliwego, że wydaje mi się, że świat jest zbyt mały dla nas dwóch. Nie lubię, kiedy zapach próbuje mnie zagłuszyć i nosić mnie, wolę, kiedy jest odwrotnie. Ostatnio nie mogę jednak oprzeć się temu cudownemu kwieciu… Chłodnemu, mlecznemu, zielonemu… Tuberoza to morderczyni o wielu twarzach, większość z nich jest zachwycająca. Po prostu nie zawsze potrafię z taką twarzą żyć.
Ale przejdźmy do pachnideł…

perfumy z tuberozą

Serge Lutens – Tubereuse Criminelle
Często jestem pytana o zapachy z wielką osobowością. Teraz już wiem, jak na to pytanie odpowiadać. Tubereuse Criminelle to właśnie naczelna morderczyni spod znaku tuberozy. Pachnie początkowo farbą, woskiem, starą oponą i tonami tuberozy. Takiej tuberozy, która nie zamierza ściszać się na chwilę, ona głosi i głosi pięknie. Przez pierwsze pół godziny jest jak szalone monstrum – jeśli macie wrażliwe nosy, to możecie tej fazy nie przetrwać. Z czasem ta chemia zapachu się wycisza, pozostaje tuberoza i przyprawowy akord. Jest w nim gałka muszkatołowa, goździk i styraks – w bardzo hojnej dawce. Na mojej skórze te perfumy nie wywijają jakichś szalonych numerów. Pachną raczej podobnie od początku do końca, z tym, że na starcie są te opony i surowe kwiaty. A z czasem – kiedy tuberoza przytula się do jaśminu – staje się nieco bardziej łagodnie i kremowo. Momentami wyczuwam epizodyczne wyskoki kwiatu pomarańczy i piżma, ale to tuberoza z jaśminem dyktuje warunki i ona nie lubi być przyćmiewana.
Doceniam te perfumy, bo one są naprawdę genialne, to jedna z najlepszych tuberoz w niszy i czasami myślę, że dobrze by było mieć ją w kolekcji. Tylko tak mniemam, że chyba nie miałabym zbyt często nastroju na noszenie tego zapachu. Może jest dla mnie zbyt niszowy, za trudny.
Trwałość tych perfum niestety u mnie nie wypada zbyt dobrze – do 6 godzin. Tzn., coś tam na skórze pozostaje na dłużej, ale to trzeba już przykleić nos do skóry, by się doszukiwać. Jeśli ktoś doszuka to odnajdzie subtelną tuberozę z wanilią.

Prada – Infusion de Tubereuse
Testowanie tych perfum to była dla mnie czysta przyjemność. Czysta to bardzo trafne słowo, nie używam go przypadkowo. Perfumy te pachną bardzo prosto, są nieskomplikowane. Czuję w nich mydlaną tuberozę, ale taką rześką (a nie mdłą), z dodatkiem cytrusów. To jest wszystko. Niby jest to tak łatwe, ale pachnie wyjątkowo, ma w sobie ten specyficzny dla Prady akord, który pachnie kobieco, chłodno i… kosztownie. Tutejsza tuberoza nie jest bardzo „kwiatowa”, raczej właśnie czysta, kosmetyczna. Infusion de Tubereuse pachnie lekko i elegancko, ale niezobowiązująco, stąd dla mnie jest idealnym zapachem „na co dzień”. Utrzymuje się na skórze do około 5 godzin – niewiele – ale wybaczam, bo jest cudowny.

Gucci – Flora Gracious Tuberose
Te perfumy nie są chyba na poważnie tuberozowe. To jakiś żarcik ze strony Gucci – marki ze zszarganą olfaktoryczną reputacją. Nie jestem wielką fanką Flory, ale doceniam ją, bo to jakaś próba przedstawienia cukierkowych kwiatów jako czegoś przyjemnego. Czasami lubię ją ponosić, ale zazwyczaj kończy się na jednej sesji. A co do Gracious Tuberose… Pochodzi z kolekcji pięciu  córek Flory – The Garden Collection. Poza łaskawą (gracious można tłumaczyć jako wspaniały albo łaskawy, ja na potrzebę opisu posłużę się tym drugim znaczeniem) tuberozą, w kolekcji są również magnolia, fiołek, mandarynka (która widocznie jest również kwiatem. Ok, nie będę już żartować :D) i gardenia – wszystkie z kretyńskimi nazwami.
O ile nazwa Gracious Tuberose mnie bawi, to po ponoszeniu tych perfum już rozumiem, skąd takie a nie inne imię. Bo tutejsza tuberoza nie jest wcale tuberozą (którą nazwałam wcześniej morderczynią….), ale takim zielonym, sielskim kwiatuszkiem, który rozkwita po to, by motylki miały na czym siadać, by ogródek wyglądał słitaśnie, by reklama środka do prania prezentowała się naturalnie. A tak na poważnie – Gracious Tuberose to nadużycie, bo to co czujemy w zapachu nie jest nawet cieniem tuberozy. To historia lekka i przyjemna – aż do bólu łatwa. Wyczuwam tutaj głównie zapach wody, w której ktoś przemył brzoskwinie, a one zdążyły popękać i oddać trochę soku. Potem ta woda gościła kwiat pomarańczy i tuberozę aż zatopiono w niej liście fiołka. Perfumy te są bardzo lekkie, zielone i dziewczęce. Utrzymują się na skórze bardzo krótko i ogólnie raczej ich nie polecam.

perfumy z nutą tuberozy


A skoro mowa już o tuberozie. Szykuje się powrót perfum marki Alexander McQueen. Zapach o nazwie Alexander McQueen Parfum ma pojawić się już w tym roku. Ma być to zapach kwiatowy, skierowany do kobiet. Głównymi nutami zapachowymi uczyniono tuberozę, jaśmin (sambac) i ylang-ylang. Więcej możecie dowiedzieć się tutaj. Ja nie mogę się już tego pachnidła doczekać, wiążę z nim wielkie nadzieje. Marzy mi się porządne kwiatowe pachnidło. Przeczucie mówi mi, że to będzie coś dobrego. Już sam ylang moim zdaniem pachnie jak najlepsze pachnidło, mam nadzieję że to będzie bogate i upojne dzieło. Może to jakaś gra, by grać przeciwko trendom? Oby! Bo cukierkowej tuberozy i ylang mogę nie znieść 😉

Znacie perfumy, które wybrałam?
Jakie są Wasze ulubione zapachy z nutą tuberozy?

Tagi: , , , , ,

Podobne wpisy