Kate Moss – Lilabelle Truly Adorable
Nie spodziewałam się tak bardzo polubić z zapachem Kate Moss. Nie byłam nigdy jej fanką – a wręcz przeciwnie. Nie zachęciła mnie jeszcze nigdy do zakupu czegokolwiek. Wiecznie taka nieuśmiechnięta i niechlujna, jakby trochę naburmuszona. Wiem, że taka jej uroda, ale mnie to po prostu nie kręci.
Skąd perfumy Lilabelle Truly Adorable wzięły się w mojej kolekcji? Dostałam je w prezencie od Diggi. I mówiła, że to zapach zadziwiająco dobry. Miała rację. Bo nie spodziewałam się polubić celebryckiej konwalii. Szczególnie od Kate Moss. Na szczęście ten zapach nie ma nic wspólnego z estetyką Kate. Jest lekki, uroczy i dziewczęcy (na warunki kwiatów) i kobiecy (jak na warunki delikatnych kwiatów). Ten zapach to taka miła niespodzianka. Dlatego też nie miałam nic przeciwko, że moja córeczka wparowała mi pod obiektyw, kiedy próbowałam zrobić Lilabelle kwiatuszkowe zdjęcia.
Zapach konwalii jest dla mnie w perfumach zawsze nokautujący. Uwielbiam je na żywo, ale w pachnidłach zazwyczaj pachną dla mnie odświeżaczowo, nie przekonują mnie ani trochę. I tutaj jest podobnie, tylko że ta konwalia mnie nie odpycha. Czuję za nią troszkę pachnącego groszku i jabłka. Jest tutaj trochę owocowej soczystości i kwasku, lekko mętna nuta kwiatowa i nie mogę odeprzeć wrażenia, że skądś to znam… J’Adore? Trochę tak. To taki J’Adore dla osób, które chcą zaoszczędzić, ale podobieństwo nie jest szalone i bijące po nosie. Tylko ostrzegam.
Z czasem ta konwaliowa świeżość się uspokaja i na skórze pozostaje taka bardzo przyjemna, casualowa nuta czystości z lekkim akcentem kwiatowym. Zielona aura otacza ten świeżutki i niezobowiązujący zapach przez około 7 godzin. Tak długo ten zapach się na mnie utrzymuje! I pomyśleć, że nie spodziewałam się więcej niż 3.
To tylko kolejny dowód na to, że warto dawać perfumom gwiazd szansę. Nie szaleję za Lilabelle Truly Adorable, ale od czasu do czasu będę miała na tą jabłkową konwalię ochotę, szczególnie wtedy, kiedy będę już zmęczona moimi słodziakami.
Dzięki dla duetu Amanda&Amanda!
Tagi: Kate Moss, Popkultura, Recenzje, Strefa Gwiazd, Tydzień Z