Dziewczyno, zetnij włosy i przytul Shalimara!
Trudno jest opisywać perfumy, zauroczenia zapachowe i dopasowywać pachnidła do postaci filmowych kiedy nie ma się odpowiedniego nastroju. Brakuje mi go, bo w ostatnim czasie miałam okazję uczestniczyć w wielu ciekawych rozmowach z osobami (w tym również z niektórymi z Was!), które zmusiły mnie do refleksji. Każde sprawy dotyczące ludzkiej natury i międzyludzkich relacji przekładają się na kwestie związane z perfumami. Dlatego dzisiaj zapraszam Was na wspólną kawę (herbatę, smoothie… jak wolicie) i rozmowę dotyczącą perfum i nie tylko.
Moja znajoma powiedziała mi, że nie zetnie włosów, bo boi się reakcji swojego chłopaka. „On zakochał się najpierw w moich włosach, potem dopiero we mnie”. Takie zdania mnie niepokoją. Włosy można stracić – choroby, wypadki… czy aby na pewno warto się tak do nich przywiązywać? Przez większość swojego życia miałam długie włosy. Ze względu na lenistwo (nie chciało mi się z nimi nic robić), brak pomysłu i czasu by coś z nimi robić. Ale co jakiś czas lubię je ściąć, tak po prostu. Słyszałam już, że „w pewnym wieku” powinno się mieć krótkie włosy, albo że krótkie włosy sprawiają, że kobieta jest mniej… „kobieca”. Oczywiście szczerze się z tego śmieję, ale wiem, że wiele osób czuje się przez takie przytyki niekomfortowo. Niedawno wróciłam od fryzjera, jak widzicie – głowę mam lżejszą. W niedzielę będę na Komunii mojej chrześnicy. Przypomniałam sobie, że w dniu jej Chrzcin miałam krótkie włosy (nawet krótsze niż teraz), więc może to powtórzę. Kolejne cięcie na Bierzmowanie a potem ślub? 🙂 Nie ma sprawy!
Jeśli macie dzieci, to na pewno każdego dnia słyszycie mądrości sugerujące, że robicie coś źle. Za mało spacerów, za dużo bodźców, za często parówki. Dlaczego jeszcze nie mówi? Zaczyna już chodzić? A po co uczycie go angielskiego – na pewno mu się wszystko pomiesza. Jeszcze nie mówi po chińsku? Zginie w świecie. Nie lubi matematyki? Nie będzie zarabiał dobrze.
Słuchamy tych bzdur i… i właśnie – dlaczego my tego w ogóle słuchamy? Dlaczego pozwalamy innym ludziom nas osądzać i (w jakiś sposób) wpuszczamy ich do naszych głów? Przecież wiadomo, że intencje takich osobników nie są dobre. Mają na celu sprawić, że poczujemy się mniejsi, mniej ważni, głupsi. Darujmy sobie, wyrzućmy te osoby z telefonów, fejsbuków, z życia.
Każdy z nas ma swoim życiu jakąś życzliwą koleżankę, sąsiadkę czy współpracowniczkę, która niby jest bardzo miła, ale zawsze uszczypliwa i krytykująca.
Te perfumy strasznie śmierdzą, żal mi Cię, że wydałaś na nie aż 300 zł.
Ta pomadka jest śliczna! Co to za kolor? Fuksja! Szkoda tylko, że przez ten kolor Twoje zęby wyglądają na żółte.Twój mąż gotuje obiady? Kochany jest! Tylko, że pewnie ma mało testosteronu i to dlatego nie macie jeszcze dzieci.
Wszystkie te 3 przypadki usłyszałam od znajomych, są wzięte żywcem z ich rozmów z podejrzanymi typkami. Musimy zrozumieć, że takimi ludźmi rządzi zazdrość, więc nie wystarczy powiedzieć im, żeby siedzieli cicho, albo ignorować ich. Należy im powiedzieć, żeby się wynosili, bo próbują zaszczepić w nas swoje problemy, swoje kompleksy. Dla nich perfumy, szminka i dobry mąż kogoś innego to powód do wielkiego nieszczęścia.
I skoro jesteśmy już przy perfumach. W ciągu ostatniego miesiąca wiele osób pisało do mnie z problemami związanymi z brakiem akceptacji ulubionych zapachów wśród najbliższych. Pozwólcie, że wymienię 3.
Moja kumpela mówi, że jak nie przestanę pachnieć jak kościół, to przestanie się ze mną widywać. A ja te perfumy tak kocham!
Noszę perfumy liliowe od lat, aplikuję je naprawdę delikatnie, a mojemu mężowi nagle zaczęły przeszkadzać i na imieniny zamiast wymarzonego Forda dostałam Amor Amor. Nie znoszę tych perfum, są nijakie!
Kiedy wchodzę do perfumerii i szukam Soir de Lune, No 19 to konsultantki zawsze patrzą na mnie jak na kosmitę. Pytają: czemu dodaje sobie Pani zapachem lat? Te perfumy przeznaczone są dla kobiet 50+!
Muszę się zapytać: dlaczego ktoś ma nam zabronić pachnieć cudownie? Musimy oswoić się z tym, że koleżanka/mama/mąż nie zawsze będą naszymi perfumami zachwyceni. Bo mają do tego prawo i tyle. Nie pozwólmy sobie jednak obrzydzać ulubionych zapachów, bo bez nich słońce jest blade, niebo szare, a kawa smakuje jak sok ze skarpety. Cieszmy się naszymi ulubionymi perfumami, omijajmy osoby, którym wydaje się, że powinniśmy pachnieć Daisy Dream (na miejsce tych perfum wpiszcie własny olfaktoryczny koszmar), a mężom/chłopakom mówmy – przyzwyczaisz się albo nauczysz się je kochać.
Szukajmy osób, które nas rozumieją, akceptują i kochają. A jeśli nie kochają, to naprawdę szczerze lubią. Rozmawiajmy o tych sprawach i zostawiajmy je za sobą, by oczyścić aurę. By zrobić miejsce dla przyjemnego doświadczania życia – z kadzidłami, liliami i zapachami „50+”- cokolwiek nas uszczęśliwia. A kto nam zabroni?
Dlatego ścinam włosy, mimo, że mój teść będzie niezadowolony i pachnę sobie Shalimarem, mimo że 90% mijających mnie na ulicy osób patrzy na mnie jakbym była dinozaurem. Robię swoje bo to mnie uszczęśliwia, a innych nie rani.
W moim najbliższym otoczeniu nie mam nikogo, kto by mojego zapachowego bzika całkowicie rozumiał. Na szczęście mam bloga i Was. Tutaj zawsze przychodzę z radością i czuję dobrą atmosferę. Nie wszystkim podobają się te same zapachy, czasami sprzeczamy się co do oceny różnych pachnideł. Ale czujemy się w swoim towarzystwie dobrze, bo intencje mamy dobre i kochamy dobrze pachnieć. Po raz enty – dziękuję, że jesteście!
Tagi: Lifestyle, Przemyślenia