Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Amouage – Ubar

amouage ubar

Przyznam, że na co dzień sięgam po perfumy raczej bezpieczne. I nie chodzi mi wcale o to, by nie narażać się swoim zapachem na wyraziste spojrzenia, pytania, czy negatywne uwagi. To nie to, opinią innych jakoś szczególnie się nie przejmuję. Zwyczajnie nie zawsze chcę rzucać się w oczy, chcę pachnieć spokojnie i bezpiecznie dla samej siebie. Tyle spraw muszę załatwić, tyle kwestii dopilnować. Potrzebuję skupienia, nie chcę, by zapach mnie rozpraszał. Przydatny jest mi raczej przyjemny kompan, który dotrzyma mi towarzystwa, wesprze mnie. Gdzieś niedawno temu zaczęłam przyglądać się marce Amouage, wcześniej przerażały mnie ceny  tych zapachów. Po poznaniu wspaniałego Interlude Woman musiałam się przełamać. Jednak to Ubar skłonił mnie do popełnienia recenzji.

Ubar to pachnidło bogate, w pełnym słowa znaczeniu. Ileż tutaj jest cudowności, ile wspaniałych aromatów! Ubar to zapach z 1995 roku, określany jako orientalno – kwiatowy. Pierwsze sekundy z tym zapachem są dla mnie po prostu genialne, działają jak wehikuł czasu. Zamykam oczy i jestem w 1996 roku, wchodzę z babcią do kościoła. Czuję fuzję perfum wszystkich starszych pań (co ciekawe, już wtedy te wszystkie pachnidła uwielbiałam, to nie jest dla mnie nowość), zapach posadzki, drewnianych ław i białych kwiatów na ołtarzu. Na mojej skórze jest to pachnidło bardziej kwiatowe niż orientalne, ale w tym przypadku nie narzekam. Czuję przede wszystkim zapach liści fiołka, które pachną mi trochę babciną szafą i zapachami garsonek z lat 90tych – jakkolwiek dziwnie to brzmi. Trochę w tym pachnidle czuję owocowych soków – głównie pomarańczy. One rozświetlają te perfumy, nadają im życia, bo same liście fiołka – jak pewnie wszyscy możemy się zgodzić – do szczególnie żwawych nut nie należą.

W głowie pachnidła znajduje się ponoć również litsea cubeba. Przyznam, że nie mam pojęcia, jak to pachnie, ale po małym internetowym stalkingu mogę stwierdzić, że to „coś” nadaje kompozycji charakteru. Bo jest w niej takie „coś”, czego nie umiem nazwać, ani określić, ale wiem, że to mi się podoba. I właśnie dzięki tej cytruskowej specyficzności ludzie będą mówić, że te perfumy pachną dziwacznie, staro. Szykujcie się na kręcenie nosami. I szykujcie się, by zupełnie się tym nie przejmować.

Początkowo Ubar przerasta mnie swoją mocą, wydaje mi się, że 2 psiknięcia, to o jedno za dużo. Ale z czasem zapach bardzo się uspokaja, zastanawiam się, czy to problem mojej skóry. Bo spodziewałam się jeszcze lepszych fajerwerków. Czuję jakby pudrowe, balsamiczne nuty  położone na bielutkim jaśminie. Piękne ambergris, ylang i drewno różane – właśnie to najmocniej czuję i to właściwie zostaje na mojej skórze niemalże do samego końca. Dalej jest ciekawie, pachnę rozkosznie, ale już bez tej mocy i bez tak wielu dziwnych spojrzeń na sobie. Skojarzenia z babcią, Evasion i nabożeństwami ze mną pozostają. Kocham te klimaty, takie zapachy chwytają mnie za serce. Przez te kilka pięknych godzin trwam sobie w tym zapachu i cały czas mam wrażenie, że jest obok mnie moja kochana Babcia, że życie jest znowu proste. I mogę wszystko.

Koniecznie przetestujcie, jeśli lubicie zapachy w stylu retro.

Perfumy Amouage Ubar możesz kupić w Perfumeria.pl

 * post sponsorowany

Tagi: , ,

Podobne wpisy