Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Nowości w mojej uporządkowanej kolekcji perfum

nowosci-w-kolekcji-perfum

Uporządkowana to ta moja kolekcja jest, tym się pochwalić muszę. Od momentu kiedy postanowiłam rozstać się z pierwszym flakonem dostałam w prezencie 4, ale tutaj przeczytacie o tych, które kupiłam „świadomie” z nową wizją kolekcji w myślach. Kiedy przyszło mi pożegnać się z kilkoma ważnymi dla mnie flakonami mogłam sobie uświadomić, czego naprawdę mi brakuje. Pożegnałam się z kilkoma dziwnymi przyzwyczajeniami kolekcjonera i muszę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Chyba o tej zmianie nastawienia napiszę w osobnym wpisie. Czas pochwalić się nowymi nabytkami.

Zauważyłam, że żegnam się z flakonami, które nie przystają do tematu zapachów ciepłych, słodkich i po prostu „moich”. Stwierdziłam, że nie mogę już kupować perfum, które mi się podobają, muszę brać tylko te, które kocham. I tak oto wpadłam na kilka zapachów, które od dawna mi się marzyły.

Pierwszym z nich był Enchanted Forest.
enchanted-forest-vagabond-prince
vagabond-prince-enchanted-forest

To dla Was pewnie niespodzianka, bo specjalnie nie chwaliłam się w social mediach. Co ciekawe – kupiłam go na raty (który perfumoholik ma takie zakupy za sobą – przybijcie mi piątkę!). To zapach kosztowny, a ja i tak kupiłam go w niższej cenie niż oferują perfumerie, można powiedzieć, że to była okazja, na którą czekałam bardzo długo. Marzyłam o tych porzeczkach od chwili poznania zapachu i tak się cieszę, że go mam. To drzewny zapach lasu i mojego dzieciństwa. Kiedy go czuję, to mam w oczach łzy (takie pozytywne). Nie jest to wcale słodziak, ale pasuje mi jak mało które perfumy z nutą drzewną.

Potem nadszedł moment na Biancolatte od Zeromolecole.

biancolatte-zeromolecole

Opierałam się, bo cena znowu była dość wysoka, ale dzięki zmianie nastawienia (jakość, nie ilość!) nie mogłam się oprzeć. Biancolatte to perfumy, które bez problemu poprawiają mi humor, idealnie mnie przytulają i utrzymują się na mojej skórze ponad 10 godzin. Kiedy pachnę tym połączeniem masła, karmelu, soli i wanilii, czuję się jakbym unosiła się  kilka centymetrów nad ziemią.

flowerbomb-edpholiczka

Po szaleństwie w niszy poszłam do mainstreamu. Udało mi się upolować używaną Flowerbomb z 2010 roku (czyli dość trwałą wersję) i jestem zadowolona. Dla mnie to taki klasyk, którego lubię mieć pod ręką. Do tej pory nie musiałam szukać flakonu, bo miałam sporą odlewkę, ale bardzo cieszę się, że po opróżnieniu fiolki  nie będę musiała już szukać flakonu. Herbaciane słodkości są pod ręką! 🙂

Po klasyku mainstreamu szarpnęłam się na kolejnego niszowca.

Miałam kupić Palo Santo, ale kiedy powąchałam po przerwie El Born przypomniała mi się ta cudowna miłość waniliowa i musiałam ją kupić. El Born to zapach niezwykły i choć drażni mnie jego otwarcie, to w sercu jest tak piękny, że mało które perfumy mogą mu dorównać. Bardzo odpowiada mi, kiedy mam przed sobą trudny dzień. Z El Born jest mi jakoś tak łatwiej… 🙂

carner-el-born

Po El Bornie wpadłam w szał. CUKIERKOWY SZAŁ.

Trafiłam do osiedlowej drogerii i zobaczyłam promocję na serię zapachową Candy. Bez namysłu wzięłam 50ml klasycznej Candy. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie 50tki z linii Candy podobają mi się najbardziej. No i jest szansa, że zdołam ją zużyć. Od dawna chciałam mieć Candy, bo to taka niewiadoma. Niby słodka i to bardzo, ale jakby nieobecna, potem jej nie czuć… Nagle powraca! Zaskakuje. Nie dawało mi spokoju, że Candy Kiss nie wróciła do domu ze mną i… Myślałam o niej cały weekend. W poniedziałek już ją kupiłam. To zapach idealny – słodycz, czystość i klasa. Dla mnie dobra na każdy dzień.
candy-nowosci-w-kolekcji-perfum

candy-nowosci-w-kolekcji-perfum-01

Koniec historii, prawda?

BŁĄD!

W środę zamówiłam sobie Candy L’Eau, bo doszły do mnie wieści, że ten zapach został wycofany z produkcji. Bardzo mi się podobał i chciałam go mieć. Uznałam, że lepiej nie czekać, aż będzie 2 razy droższy. W ten sposób kupiłam 3 flakony Prady w ciągu 5.dni! Pewnie myślicie, że zaszalałam, że jednak nie jestem taka rozsądna, ale to wszystko po prostu musiało się stać. Mam wszystkie zapachy Candy, które chciałam. One jakoś tak do mnie pasują, przynajmniej w moim odczuciu. Taka jestem szczęśliwa! 😀 Co ciekawe, od kilku dni noszę głównie tylko różne warianty na przemian.

candy-leau-prada


Bardzo jestem zadowolona, że wreszcie mam te wszystkie zapachy, bo dobrze na mnie leżą. W przeciwieństwie do idealnych pudrów (np. Summer By Kenzo, które oddałam z łzami w oczach) czy ekstrawaganckich ambr (tak, to na Ciebie patrzę – Balmain!). Trzeba w kolekcjach trzymać tylko to, co nam sprawia przyjemność podczas noszenia. Moja kolekcja staje się rzeczywiście „moja”, przestaje być muzeum wspomnień i lombardem niespełnionych marzeń. Przede mną zakup dwóch wielkich pachnideł i jak już mi się to uda zrobić (nie spieszę się, nie czuję presji), to na pewno o tym napiszę.

Co myślicie o moich nowościach? Widzicie wśród nich coś dla siebie?

Tagi: , ,

Podobne wpisy