Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Jakość czy ilość?

serge-lutens-perfumy-niszowe

Bardzo mi miło, że zachęciłam Was do dyskusji na temat własnych kolekcji i dokonania analizy ich wartości. Nie było to może moim głównym celem, ale to wyszło jakoś tak naturalnie. W komentarzach i wiadomościach piszecie mi, co myślicie o kolekcjonowaniu, jakie są Wasze kolekcje perfum i jakich zmian potrzebujecie. Moja ścieżka do wyeliminowania kupowania dla kupowania była dość prosta. Najpierw musiałam poznać smak zakupów – często zdarzało mi się coś kupić, bo było niedrogie i niemal zawsze tego potem żałowałam. Tymi zakupami wypełniłam sobie szafę i po czasie okazało się, że głód się nie kończy i tak można w nieskończoność. Tylko czy mnie na to stać i czy tego właśnie potrzebuję? Nie. Zdecydowanie nie.

Potem wprowadziłam sobie zakaz kupowania perfum. To był pierwszy moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że to dobra rzecz i prowadzi mnie do jakiejś „normalności”. Mogłam się wyciszyć i choć po zakończeniu odwyku i tak kupowałam, to już byłam rozważniejsza i nie kupowałam tak często. Trzecim etapem była wyprzedaż perfum, które mnie nie do końca cieszą. To było już prawdziwe wyzwolenie, zyskałam nowy start. I choć niby już skończyłam wietrzenie magazynów, to mam jeszcze jakieś zapachy, których chyba nie potrzebuję i pewnie się ich pozbędę. Bo jak się już zacznie sprzątać i zrobi się to dobrze, to potem przeszkadza najmniejszy paproszek.

Teraz już nie kupuję na „juhu”, potrzebuję czasu i próbek (bądź odlewek) do zastanowienia się. Poddaję zapachy różnym testom i moją jedyną motywacją jest szczera chęć noszenia tych perfum, a nie tylko ich posiadania. Bo kolektorem nie będę. To nie dla mnie. Chcę moje zapachy nosić, chcę śmiało powiedzieć, że ktoś mnie może z nimi kojarzyć. Że one pachną jak ja i mogą mnie reprezentować.

Stawiałam kiedyś na ilość, a teraz już interesuje mnie tylko jakość. I to nie chodzi wcale o to, że muszę kupować coraz droższe flakony. Cena nie zawsze idzie w parze z jakością i z tego sobie zdaję sprawę Akurat teraz na szczycie mojej listy są głównie niszowce, ale to nie jest powiedziane, że tak już będzie zawsze. Nisza rzeczywiście wciąga i można w niej znaleźć coś wyjątkowego dla siebie. Planuję nawet wpis, w którym będę zachęcać do testów tych z Was, którzy nie podchodzą do perfum niszowych, z różnych powodów.

W perfumach istotne jest to, byśmy kupowali tylko te, które idealnie nas obejmują i ujmują. A gdyby się do nich przytulić, to można niemal usłyszeć, jak szepczą  nasze imiona. Pewnie nigdy nie będą idealne, ale muszą być cholernie blisko perfekcji. Inaczej nie są warte naszego czasu i skóry.

A co Wy wybieracie – jakość czy ilość?

Tagi: ,

Podobne wpisy