Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Juliette has a Gun – Miss Charming

miss charming juliette has a gun

Każdy perfumoholik ma swoje ulubione zapachy, czasami czujemy sympatię do wybranej marki czy kategorii zapachów. To naturalne, że w tej olfaktorycznej strefie komfortu możemy siedzieć godzinami, a wychylenie z niej nosa wymaga często odwagi i kończy się kolejnym rozczarowaniem. Mnie zdarza się nie ekscytować się perfumami, które ktoś nazywa lekkimi, dziewczęcymi, świeżymi, słodkimi i pełnymi młodzieńczości. Od razu wyobrażam sobie zapachy, których najbardziej nie lubię. Słodkie wonie owocowo – kwiatowe, które często nie są wcale złe i nie można im odmówić uroku, ale zazwyczaj nie sposób ich zapamiętać. Bo nie mają jakiegoś wyrazu. Nie zdołały zostawić w pamięci śladu. Takie „testowanie” często uważam za stracone i zmarnowane. Bo mnie na przykład o wiele większą satysfakcję daje noszenie czegoś, co do mnie nie pasuje, ale budzi emocje i czegoś mnie nauczy, niż takiego przyjemnego zapaszku dla odważnych kobiet, który nic nie wnosi.

Próbowałam więc podejść do nowości YSL – Mon Paris i od razu tego pożałowałam. Zero wartości, cukier, sztuczne truskawki i poziom mgiełek z Victoria’s Secret (które wcale nie są złe, ale jednak nie kosztują tyle co perfumy YSL). Jaka ja byłam na siebie zła, że wypsikałam się takim zapachem. Na szczęście szybko zniknął i mogłam rzucić się w ramiona innego zapachu. I postanowiłam sobie, że znajdę zapach kwiatowo – owocowy, którego noszenie sprawi mi przyjemność i będę mogła sobie to dobrze zapamiętać. Padło na Miss Charming i jestem zadowolona.

juliette has a gun miss charming

juliette has a gun miss charming edpholiczka

Miss Charming to taka różyczka w różowych okularach i białych wysokich koturnach. Nie bierze niczego na poważnie i jest po prostu sobą. Pachnie bardzo świeżo i wodniście, a szczególnej soczystości dodaje jej liczi i truskawka (kwaśna, nie słodka!). Gdyby tak przybliżyć nadgarstek do nosa, to wyczuć można w niej piżmowo – jagodowy duet, który pachnie trochę jak lody, trochę jak szampon… Ale tak pozytywnie. Zawadiacko, ale z klasą i na wysokim poziomie.

Tutaj ten kwiat róży jest dominujący, a owocowe nuty nie krzyczą cukrem i nie dławią się plastikiem. Czuję w kompozycji jakiś zamysł i tutaj rzeczywiście powiedziałabym, że to perfumy dla kobiety, która lubi trochę słodzyczy i kwiaty, lubi pachnieć lekko i niezobowiązująco. Nie potrzebuje krzykliwego pachnidła by zwrócić na siebie uwagę. Może po prostu nie tego dnia, ale już innym razem jak najbardziej. O samym zapachu nie powiem wiele więcej. On przez długi czas jest różano – owocowy, a potem nieco bardziej piżmowy. Zbyt szybko znika, by opisywać go dokładniej. Po prostu nie daje się poznać.

Sama miewam takie dni, kiedy chciałabym pachnieć przyzwoitymi owocami (szczególnie, kiedy najem się za dużo liczi), wrzucić na luz i pomalować oczy na różowo. Może Wy też tak miewacie? Miss Charming to zapach, który zaliczyć można do lżejszego kalibru niszy. Bardzo łatwo się go nosi (jeśli ktoś nie ma większej traumy związanej z różą), ale niestety, po 4 godzinach już go nie czuć. To zdecydowanie najsłabsze pod względem trwałości perfumy JHaG, ale na pewno nie są najgorsze. Należą do moich faworytów. 🙂

A co Wy myślicie o tych perfumach? Macie ulubieńców od Juliette has a gun?


Poszukuję właśnie próbki Mmmm… (nowa kompozycja marki, rodzinka:gourmand) i jak się tylko uda, to na pewno będzie recenzja, bo słyszałam, że perfumy te mają w sobie coś z Hypnotic Poison. 😉

zdjęcia dzięki uprzejmości Lisie Piekło 🙂

Tagi: , ,

Podobne wpisy