Elizabeth Arden – White Tea
White Tea to najnowsza propozycja od Elizabeth Arden. Kultowe Green Tea to bez wątpienia perfumy, które wszyscy znamy i pewnie większość z nas darzy je (mniejszą lub większą) sympatią. Kiedy tylko dowiedziałam się, że pojawi się Biała herbata, wiedziałam że to będzie udany zapach. Nazwijmy to intuicją.
To, co najbardziej mnie w White Tea zachwyca, to jej „etapowość”. W przypadku wielu świeżych, lekkich herbacianych zapachów czujemy jednolite coś, co choć przyjemnie i kojąco pachnie, to jednak nie sposób cokolwiek z tego wyciągnąć. O jakich nutach zapachowych jest mowa?
White Tea choć jest pachnidłem aromatycznym, bardzo subtelnym, to dokładnie wyznacza granice. Czujemy tutaj rzeczywiście głowę, serce i bazę zapachu.
Uwalnianie się nut głowy to ten moment, za którym w White Tea nie szaleję. Wyczuwam tutaj cytrusowo – morski akordzik z zielkonkawym akcentem paprociowym, któremu może daleko do zapachu odświeżacza, ale nie blisko mu do finezji. Mój nos ma niską tolerancję dla nut morskich, ale tutaj jest przyzwoicie. Czuję przyprawowe tło tego morza i czekam na serce zapachu. Na herbatkę czekam.
Po około 30 minutach wyłania się piękna, sucha herbata i to rzeczywiście biała. Liście drobno posiekane przytulają się nieśmiało do ambrette. Jest tak miło i piżmowo, cieleśnie, jednak w najbardziej subtelny możliwie sposób. Kobiecego akcentu dodaje obecność irysa. Wymuskany, w mydle wykąpany irys – prawie taki sam jak u Prady.
Za tym herbaciano – czystym zapachem kryje się również drewno i bursztynowe ciepło. Chwile spędzone z White Tea są jak herbata na tarasie w chłodny lipcowy poranek. W atłasowej koszuli nocnej, koniecznie w uściskach kaszmirowego szala.
Nie liczcie na długie poranki, bo White Tea do takich oczywiście należy. Na mojej skórze utrzymuje się około 5 godzin, ale jest nam razem bardzo dobrze, jak tylko znikną nuty głowy. Nie mam w zwyczaju z taką czułością podchodzić do „lekkich” zapachów herbacianych. Tutaj jest inaczej. Herbata, nuty drzewne, piżmo i tekstylia. Dla mnie Biała herbata jest o niebo lepsza od Zielonej. Bliżej jej do mojego serca i tyle. Koniecznie ją przetestujcie i dajcie znać, która Wam bardziej „smakuje”. 🙂
Lubicie zapachy Elizabeth Arden? A może polecicie coś dobrego z nutą herbaty?
Tagi: Elizabeth Arden, Recenzje