Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Lancome – La Vie est Belle L’Eclat

la vie est belle lancome leclat

La Vie est Belle towarzyszy mi ostatnio każdego dnia. Odkąd zaczęłam pracę, to nie zdarzyło mi się nie poczuć go w autobusie, na ulicy, albo w szkole. Jest to dla mnie bardzo miłe, bo uwielbiam ten zapach, a nie zawsze mam ochotę go nosić. Miałam chwilowy kryzys z tymi perfumami, właśnie przez jego popularność, ale odpuściłam. To naprawdę dobry zapach, i nie zamierzam się od niego odcinać tylko dlatego, że podoba się tłumom. Zasłużył sobie na tę miłość dobrą jakością, oryginalnością i świetną projekcją i trwałością.

A co nowego przynosi wersja L’Eclat?
Kwiat pomarańczy.

W otwarciu zapachu mamy do czynienia z czystym (na pograniczu proszku do prania) kwiatem pomarańczy, który skłaniałby się gdzieś w stronę Infusion de Fleur d’Oranger, gdyby nie to, że tulą się do niego białe kwiaty. Takie ogólnikowe i niewiele mówiące białe kwiaty, które stanowią tylko tło. I przyznam, że początek tych perfum mnie nieco drażni, ale intryguje. Mam po prostu wrażenie, że gdzieś tam jest mój odwieczny wróg – magnolia. Po 30 minutach całe to początkowe show kończy się i na skórze pozostaje La Vie est Belle z dodatkiem kwiatu pomarańczy. Bez żadnego zbędnego tła.

la vie est belle leclat lancome

Zapach jest przejrzysty, o wiele mniej zawiesisty od klasyka. Jest w nim trochę więcej światła i dla mnie to zapach „na dzień”, a idealny będzie na wiosnę i jesień. Na zimę postawiłabym na Intense i L’Absolue, a latem całkowicie darowałabym sobie La Vie.

Jest w L’Eclat coś tak ujmującego i nieobciążającego, że o wiele łatwiej się je nosi od klasyka. Bo jeśli sięgam po flakon klasycznego La Vie, to zawsze 3 razy się zastanawiam, czy mam siłę na udźwignięcie go, a potem uważnie aplikuję, aby stanęło na jednym psiknięciu. W przypadku L’Eclat spokojnie serwuję 2 na dekolt i jeden na nadgarstek. Z tym zapachem można spokojnie oddychać, załatwiać ważne sprawy, pracować czy odpoczywać. Sprawia że mam ochotę się uśmiechać i nie wiem, czy to wina zapachu, czy świetnej reklamy z Julią Roberts. Nie wiem, ale i tak kupuję ten zapach.

la vie est belle leclat lancome edpholiczka

Zapach jest niby kwiatowy i mocno wyczuwalna jest nuta kwiatu pomarańczy, ale dalej mamy tutaj pralinkową słodycz, tyle że nieco bardziej wytrawną. Tutaj mamy zdecydowanie mniej cukru, a w ich miejsce wchodzi suchuteńki sandałowiec i bergamotka. Wanilia zwyczajnie nie może tutaj poszaleć, ale słodko i kremowo pachnie od początku, do samego końca.

Pewnie znajdą się tacy, co powiedzą, że ten zapach nie ma głębi i jest słaby w porównaniu klasyka i może będą mieli rację. Myślę sobie jednak, że nie każdy zapach musi być bombą, nie każdy musi trzymać się skóry przez 12 godzin. Zawsze można sięgnąć po jedną z poprzednich wersji. Ta jest soft i dobrze wykonuje swoją robotę.

La Vie est Belle L’Eclat zdecydowanie ma DNA wielkiego przodka i nie sposób tego nie rozpoznać. Ta wersja może być dobra dla osób, które lubią La Vie, ale na odległość, bo tutaj jest lżej i bardziej wytrawnie. L’Eclat zbiera komplementy, na skórze utrzymuje się przez około 7-8 godzin i zostawia w pomieszczeniu za sobą ślad.

Mnie on intryguje i zostanie ze mną na jesień.

A co Wy myślicie o zapachach z linii La Vie est Belle?

Tagi: ,

Podobne wpisy