Elie Saab – Girl of Now
W świecie słodkich zapachów dalej wiele się dzieje. Jedną z ciekawszych premier okazała się niepozorna Girl of Now od Elie Saab. Nie spodziewałam się, że będzie z tego zakochanie.
Nazwa związana z kolekcją projektanta niekoniecznie mnie przekonuje. Kto chce pachnieć jak „dziewczyna-teraz”? Sądzę, że każdy z nas raczej poszukuje czegoś innego i większość z nas chce pachnieć wyjątkowo. Często wychodzi inaczej, ale to już wątek na inną dyskusję. 😉 Flakonik mnie się bardzo podoba, ale wiele mu do ideału brakuje… Dziwny spód, biżuteryjny wisiorek… Dla mnie to wygląda jak wystrojony bączek, ale i tak jestem na tak. Wyróżnia się.
Sam zapach początkowo wydawał mi się przeciętnym słodziakiem, ale kupiłam flakon z nastawieniem, że dokładniej zbadam zawartość, bo coś mi w tych perfumach nie dawało spokoju.
To pewnie był marcepan. Girl of Now otwiera się taką słodką, trochę tłustą nutą, która przypomina marcepan. Za chwilę to wrażenie przeminie, ale przez chwilę robi się bardzo przyjemnie. Jeśli La Petite Robe Noire Fraiche Was rozczarowała, bo zabrakło w niej obiecanej pistacji, to może tutaj będziecie zadowoleni. W tym zapachu czuć pistacje, ale bez soli, przykryte cukrem.
W Girl of Now czuję przede wszystkim migdały, absolutnie słodkie, jakby dosłodzone Hypnotic Poison. Zapach jest dość zbity i bogaty, a ta słodycz pachnie zadziwiająco (jak na mainstreamowe pachnidło) namacalnie. Równowagą dla waniliowego kremu z pistacją i migdałem jest połączenie tonki z kaszmeranem. Tu mogłabym narzekać, bo ten akord jest ciepły i milutki, ale tonka pachnie mi sztucznie, podobnie jak w Good Girl (bucie od Herrery). Na szczęście – w Girl of Now jest też soczystość, i pewnie dlatego ta wysuszona na wiór tonka tak nie razi. Mandarynka i gruszka dodają zapachowi trochę świeżości, dzięki nim nie jest przykro-słodki. I można przy nim oddychać, nie dusi.
W tym zapachu nie ma żadnych akrobacji i zaskoczeń. Dużo cukru, delikatne kwiaty, sok z owoców – wszystko idealnie wymieszane. Od początku pachnie mocno i w sumie już od pierwszych nut wiemy z czym mamy do czynienia, a potem niewiele się zmienia. Mnie to pasuje, jeśli potrzebuję czegoś słodkiego i przewidywalnego. Bardzo przyjemnie pachnie w bazie – jak sucha wanilia i słodki olejek migdałowy. Ten flakon był dobrym zakupem i na pewno potrzymam go w kolekcji. Największym atutem tych perfum jest ich diabelska trwałość. Nie wiem, kiedy ostatnio kupiłam w Douglasie zapach, który utrzymywałby się na mojej skórze 12 godzin! Brawo, Elie Saab.
Stara ja pewnie by narzekała, że Saab miał takie ciekawe zapachy pełne klasy, a teraz idzie w cukier, ale obecna ja trochę się z tego cieszy. Lubię cukier (w perfumach), nie wstydzę się tego. A dodatkowo zebrałam za ten zapach masę komplementów, dawno już takiej lawiny nie doświadczyłam! 😉